Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Arcytrudna sytuacja

Odsłony: 9352

Spotkanie z krasiejowskim KS-em miało być dla namysłowian postawieniem małego kroku w kierunku wygrzebywania się z IV-ligowego dna. Warunkiem miało być jednak

zwycięstwo. Przed spotkaniem sprawa wydawała się całkiem możliwa do realizacji na murawie, gdyż w tym sezonie „Dinozaury” poza domem przegrywały wszystko. Był to więc zespół jak najbardziej w zasięgu obecnych, niezbyt wysokich możliwości czerwono-czarnych. Boiskowa proza życia okazała się jednak dla nas wyjątkowo gorzka, bowiem Krasiejów zgarnął komplet punktów i kosztem Startu wygrzebał się ze strefy spadkowej. My z kolei coraz głębiej się „pod kreską” zakopujemy, a nasza sytuacja w tabeli wygląda fatalnie. 5 punktów w 13 meczach, to dorobek, którego nie ma sensu komentować. To po prostu dramat. Gorzej, że dziś do lokaty bezpiecznej (nr 13), na której pojawiły się „Dinozaury”, tracimy aż 9 „oczek”. Perspektywy na koniec jesieni rysują się przed Startem raczej w ciemnych barwach. Paradoksalnie jednak jest jeszcze nadzieja, żeby rundę zakończyć w lepszych humorach. Wystarczy tylko (lub aż) w kilku meczach okazać się nie gorszymi od konkurencji. Łatwo powiedzieć, a zdecydowanie trudniej – co odczuwamy na własnej skórze – wykonać.

W ten mecz gospodarze bardzo kiepsko weszli, bowiem pod namysłowską bramką zrobiło się gorąco już w 2’. Po błędzie w środku pola Żołnowskiego do piłki błyskawicznie wystartował Oblicki. Na szczęście w porę zorientował się we wszystkim wychodzący z bramki Zając, o ułamek sekundy okazując się szybszym od krasiejowskiego napastnika. Za chwilę (3’) po kornerze z lewej strony Serwuszok „dzióbnął” piłkę na 6-tym metrze, ale ta lecąc w środek bramki została wyłapana przez golkipera czerwono-czarnych. W 5’ Smolarczyk odebrał piłkę jednemu z rywali i zagrał „na ścianę” do stojącego przed szesnastką P.Pabiniaka. Ten odegrał ją do Wilczyńskiego, który z 30 metrów nieprzyjemnie uderzył po ziemi i Górecki zmuszony był odbić piłkę poza linię końcową. W kolejnych minutach podopieczni Bartosza Medyka wyglądali na takich, którzy po raz pierwszy spotkali się na boisku. Gra zupełnie im się nie kleiła, do tego traciliśmy w banalny sposób piłkę. I w 12’ zostaliśmy za ten boiskowy bałagan ukarani. Po rozegraniu piłki na 40-tym metrze Pinkawa zagrał ze środka do wbiegającego prawą stroną Soboty, który precyzyjnie zagrał przed bramkę Startu. Tam akcję na długim słupku zamknął Oblicki, z 7 metrów pewnie pakując „skórę” do siatki. Niedowierzanie nielicznej grupy kibiców było spore, ale z drugiej strony trudno było się dziwić, że swobodniej w tym okresie operujący piłką goście wykorzystali namysłowski chaos. Za chwilę (13’) długa piłka ze środka pola poleciała w kierunku szarżującego strzelca bramki, którego już w narożniku pola karnego dogonił Sarnowski. I po jego blokadzie strzału futbolówka powędrowała na korner. Po nim (14’) powstało małe zamieszanie przed naszą bramką, a piłka w końcu wywędrowała na 28 metr, skąd Kubiciel zdecydował się na mocny strzał. Zając choć z trudem, to jednak odbił piłkę do boku i mogliśmy odetchnąć. Ale tylko na chwilę, bo jeszcze w tej samej akcji Oblicki zdecydował się na uderzenie z 12 metrów przy słupku. Ale i z tą próbą namysłowski golkiper sobie poradził. Nasz zespół wyglądał fatalnie. Notował dużo strat, do tego krył „na radar”, a przy okazji niespecjalnie radził sobie przy zagrywaniu długich piłek we własną strefę obronną. Ogarnęliśmy się w nieco w okolicach 20-tej minuty, choć to wcale nie oznacza, że zespół zaczął wyraźnie lepiej grać. W 22’ P.Pabiniak egzekwował rzut wolny z 35 metrów. Włożył jednak w tę próbę zbyt wiele siły i futbolówka poszybowała w chmury. Z kolei w 27’ Drapiewski dośrodkował z prawej flanki, będąc w niedużej odległości od linii końcowej. Piłka spadła pod nogi znajdującego się po drugiej stronie Kamila Błacha, który fatalnie uderzył („kula” poleciała w poprzek boiska…). Z tej nieudanej próby poszła szybka akcja rywali, którą w finalnym momencie Oblicki strzałem z lewego narożnika szesnastki zaprzepaścił (źle przymierzając w bramkę). W 29’ mogło być 0-2, po tym jak Biliński stracił piłkę i ta po długim podaniu znalazła się pod nogami Soboty, który dośrodkował identycznie jak przy golu. Adresatem też okazał się Oblicki, ale tym razem snajper KS-u źle przymierzył z 7 metrów w lecącą półgórną piłkę, dodatkowo będąc przyblokowanym. Mogliśmy więc ponownie odetchnąć. Czerwono-czarni powinni doprowadzić do remisu po płynnej akcji z 32’. Wtedy to Wilczyński zagrał ze środka do Sarnowskiego, a ten będąc z prawej strony pod linią końcową, zdołał ją sprytnie wycofać do nabiegającego za akcją P.Pabiniaka. Znajdujący się na 14-tym metrze autor ponad setki bramek dla NKS-u źle jednak złożył się do woleja i bramkowa okazja uleciała 3 metry nad świątynią Góreckiego. Goście zrewanżowali się w 37’, po tym jak Sarnowski w łatwy sposób stracił „kulę” w środku pola na rzecz Słupika, który momentalnie uruchomił wbiegającego lewą stroną Oblickiego. Brak zdecydowania rywala sprawił jednak, że ten przy strzale z 12-tu metrów został skutecznie zablokowany. Niebawem (41’) Ł.Pabiniak z miejsca próbował odgrywać (?!) piłkę głową do stojącego w polu bramkowym Zająca. Tylko przytomności umysłu naszego golkipera oraz szybkim nogom zawdzięczaliśmy fakt, że smród szybko się rozszedł po kościach, gdyż Wojtek w ostatniej chwili ofiarną interwencją zablokował Oblickiego na linii szesnastki. Z kolei w 43’ bardzo niepewnie grająca w tym okresie defensywa Startu dopuściła do kolejnego zagrożenia, po którym Biliński też na styku uprzedził na 18-tym metrze niezwykle aktywnego Oblickiego.

O pierwszej części chcieliśmy jak najszybciej zapomnieć. Gra namysłowian była bowiem katastrofalna. Tego nie dało się oglądać. Nasi zawodnicy męczyli się okrutnie, co i rusz tracąc piłkę na rzecz wcale nie najsilniejszego rywala. Najgorzej wyglądała formacja defensywna, gdzie każdy z piłkarzy przyłożył nogę do śmierdzących sytuacji pod bramką Zająca. Jedynym pozytywem tego fragmentu meczu był fakt, że przegrywaliśmy zaledwie jednym golem. Bo gdyby krasiejowianie byli bardziej zdeterminowani i zdecydowani, niesmak w szatni namysłowian byłby pewnie większy.

Pierwsza akcja po przerwie zwiastowała, że być może namysłowianie zewrą szeregi. W 46’ dośrodkował piłkę z rzut wolnego (prawa strona) Wilczyński, ale walczący pod bramką z rywalami Żołnowski z Ł.Pabiniakiem nie zdołali czysto jej kopnąć. Za moment (47’) ostre dośrodkowanie „Wila” z lewej strony (też ze stojącej piłki) spadło w okolice 11-tego metra przedpola Krasiejowa. P.Pabiniakowi zabrakło jednak kilkudziesięciu centymetrów aby w wyskoku a’la van Damme podjąć próbę kopnięcia w bramkę. Kolejny rzut wolny egzekwowaliśmy w 51’. Wówczas dobrze dograł z prawej flanki Drapiewski, tyle, że główkujący z 8 metrów Kamil Błach wyraźnie się pomylił. Namysłowskie akcje zaczynały się zazębiać. W 53’ Wilczyński po odegraniu z prawej strony do Kostrzewy strzelił z 20 metrów. Mocno bita futbolówka znalazła się jeszcze pod nogami stojącego 10 metrów od bramki Krystiana Błacha, tyle, że arbiter liniowy w momencie przyjęcia pokazał mu spalonego. Dobry atak obejrzeliśmy w 55’, gdy Kostrzewa rzucił piłkę na prawo do „Smolara”, a ten zagrał na środek szesnastki do P.Pabiniaka. Będąc tyłem do bramki, Patryk odegrał „kulę” do nabiegającego za akcją Kostrzewy. Ten jednak mając dużo miejsca i czasu, z 16 metrów uderzył siłowo i nie trafił w światło bramki. To powinien być gol, a jednak wciąż było 0-1. Cztery minuty później (59’) po ataku lewą flanką, Ptak już spod linii wgrał piłkę po ziemi w pole karne. Ta odbiła się jeszcze od próbującego interweniować obrońcy i trafiła prosto pod nogi Smolarczyka, który w świetnej sytuacji z 10 metrów uderzył nad poprzeczką. Goście z Krasiejowa odpowiedzieli dopiero w 60’, za to całkiem groźnie. Po krótkim rozegraniu przed polem karnym Słupik zdecydował się na strzał po ziemi z 17 metrów. Piłka poleciała w środek bramki, lecz mimo to Zając miał trochę problemów, aby ją ostatecznie opanować. W namysłowskiej drużynie widać było zasadniczo większą determinację, niż przed przerwą. Wejście Kostrzewy i Ptaka w sposób widoczny ożywiło ofensywne poczynania czerwono-czarnych. Start częściej był w posiadaniu piłki, ale ciężko było mu się przebić przez zasieki obronne „Dinozaurów”. Wykonywaliśmy też sporo rzutów wolnych. Jak choćby w 65’ gdy po wrzutce na 10-ty metr Wilczyńskiego, Górecki wypiąstkował piłkę przed siebie, a przy okazji staranował Żołnowskiego. Goście zrewanżowali się atakiem w 67’. Kubiciel zagrał ze środka do wbiegającego lewą flanką Oblickiego, ale podanie wzdłuż 10-tego metra tego ostatniego adresata nie znalazło. W 74’ mieliśmy kolejną idealną okazję do strzelenia gola. Smolarczyk zerwał się do przodu za piłką po błędzie w rozegraniu gości, wygrał przebitkę z obrońcą, lecz przy próbie mijania bramkarza (gdy znalazł się z nim 1 na 1) sfaulował go. Krasiejowianie odpowiedzieli w 79, gdy po rozegranym rzucie rożnym (po prawej stronie) strzelający na krótkim słupku Słupik posłał piłkę nad poprzeczką. Start nadal grał piłką, lecz dochodził do 25-30 metra i dalej miał problem z wyprowadzeniem w pole czujnej defensywy KS-u. Niepotrzebnie też nasi piłkarze momentami zbyt długo holowali piłkę, pozwalając rywalom na szybkie odbudowanie się w grze destrukcyjnej. W 84’ po dośrodkowaniu z kornera Wilczyńskiego (lewa strona), Ł.Pabiniak źle złożył się do główki i przez to jego próba z 11-tu metrów okazała się niecelna. Za chwilę (86’) Żołnowski przedryblował trzech rywali, po czym zagrał na prawo do Kostrzewy. Ten z kolei dograł przed bramkę na 9-ty metr, ale prosto pod nogi czujnego T.Mainki. Piłka wróciła jednak pod bramkę gości za sprawą Wilczyńskiego, który uderzył tyleż mocno, co nieprecyzyjnie. W 88’ zadrżały nam serca, gdy niegroźne – zdawałoby się dośrodkowanie z własnej połowy Pinkawy spadło na namysłowskie pole karne, gdzie próbujący interweniować Biliński klasycznie się machnął. Zaskoczony takim obrotem sprawy Baron nie zdołał w porę zareagować na prezent i ostatecznie asekurujący sytuację Kamil Błach wybił piłkę sprzed bramki. Piłka i tak dosyć szybko znów znalazła się pod świątynią Startu i Zając musiał wykazać się refleksem przy uderzeniu przy słupku (odbijając na rzut rożny). W 90’ Kamil Błach desperackim rzutem na ziemię wygrał przebitkę, a „kula” półlobem znalazła się przed Smolarczykiem. Kamil zdecydował się lobować wychodzącego z bramki Góreckiego, lecz zrobił to źle i szansę na gola zmarnował. Za chwilę „Smolar” mógł uratować nam wynik po dośrodkowaniu z prawej strony (rzut wolny) Wilczyńskiego. Dobra centra spadła na jego głowę, lecz strzał z 8 metrów okazał się o kilkadziesiąt centymetrów chybiony. W 90+1’ Słupik przebiegł z futbolówką ponad 30 metrów i strzelił po ziemi, tyle, że obok słupka. Ostatnim akordem meczu było zbyt głębokie dośrodkowanie z wolnego „Wila” (z 45 metrów), po którym Górecki uprzedził wbiegającego na piłkę Żołnowskiego.

Drugie 45 minut było w naszym wykonaniu zasadniczo lepsze. Start zagrał solidnie, często nękając przedpole krasiejowian. Tyle, że posiadanie piłki, to trochę za mało, aby odrobić straty. Owszem, nasz zespół stworzył sobie po przerwie kilka klarownych okazji do wyrównania, tyle, że żadna z nich nie została należycie sfinalizowana. Szczególny niefart pod bramką wykazywał bohater sprzed tygodnia Smolarczyk, który przed szansą pokonania Góreckiego stanął 3-krotnie. Żadnej z tych prób nie zdołał jednak zamienić na gola.

Przed spotkaniem byliśmy przekonani, że fatalnie spisujący się w gościach krasiejowianie nie zdołają sięgnąć po sukces. Problem w tym, że w obecnych rozgrywkach już wielokrotnie liczyliśmy na dobry dla nas obrót spraw, a najczęściej i tak kończyło się to dużym rozczarowaniem. Jak właśnie w sobotę w grze przeciw „Dinozaurom”. [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy