Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Pabiniak jak "Lewy"

Odsłony: 8789

Mimo niezbyt przyjaznych warunków atmosferycznych, w sobotnie późne popołudnie kibice Startu Namysłów mieli wreszcie bardziej radosne oblicza. Powodem był

oczywiście pierwszy punktowy komplet w bieżącym sezonie rozgrywkowym. Po 15-tu (!) meczach bez zwycięstwa (licząc z poprzednim sezonem, gdy w tym czasie 2 razy uzyskaliśmy remis i aż 13-krotnie przegraliśmy) czerwono-czarni wreszcie zwyciężyli. Ich ofiarą padli Czarni Otmuchów, którzy przed zawodami wyprzedzali nas o 1 punkt i też byli bez wygranej. Promyczek nadziei zaświecił więc w Namysłowie, choć okoliczności sukcesu były mocno stresujące. 3 punkty przypadły nam w udziale zasłużenie, tyle, że znów niewiele zabrakło, abyśmy się obudzili z ręką w nocniku. Ojcem sukcesu NKS-u okazał się niezawodny Patryk Pabiniak, który skopiował wyczyn… Roberta Lewandowskiego z czwartkowego pojedynku w Szkocji. Z tą jednak drobną różnicą, że Polakom „Lewy” dał niezwykle cenny remis, a namysłowianom Patryk pełną pulę. O tym, co wydarzyło się w meczu Start – Czarni obszernie piszemy w kolejnych akapitach.

Początek wyraźnie należał do namysłowian. Już w 4’ po akcji prawą flanką P.Pabiniaka doszło do zagrożenia pod bramką gości. Po otrzymaniu podania Smolarczyk skierował futbolówkę do Sarnowskiego, którego uderzenie z ostrego kąta zostało zablokowane. Za chwilę (5’) Sarnowski zagrał długą piłkę na przedpole rywali, jednak w momencie podania znajdujący się w dobrym położeniu P.Pabiniak „spalił” atak. W 6’ cieszyliśmy się już jednak z gola. Lewą flanką akcję przeprowadził Smolarczyk, gdzie jednak przy próbie strzału został zablokowany. Futbolówka wróciła pod jego nogi, więc Kamil odegrał ją do P.Pabiniaka, który na 13-tym metrze „nawinął” pilnującego go obrońcę i precyzyjnie huknął w okienko świątyni Popardowskiego. W kolejnych minutach gra nieco się uspokoiła, dlatego następny atak nielicznie zgromadzeni kibice (ledwie 50 osób na trybunach, to w blisko 17-tysięcznym miasteczku frekwencyjny dramat) obejrzeli w 17’. I znów w roli głównej wystąpili namysłowianie. Prostopadłe podanie Sarnowskiego trafiło do P.Pabiniaka, który z prawej flanki zagrał płasko w szesnastkę. Tam do „kuli” doskoczył Kamil Błach, lecz przy próbie strzału został skutecznie zastopowany. W 21’ byliśmy świadkami pierwszego poważnego wypadu gości. Do długiej prostopadłej piłki wystartował Górzyński. Zając wybiegł mu naprzeciw z bramki, lecz na 16-tym metrze minął się z futbolówką. Na szczęście dla nas strzał z ostrego kąta Górzyńskiego został zablokowany przez namysłowskich defensorów i jedyną zdobyczą Czarnych był w tej akcji korner. Niebawem (28’) dośrodkowanie z lewej strony Śliża trafiło na głowę Wąchały. Jego strzał z niewielkiej odległości okazał jednak za lekki, aby zaskoczyć pewnie interweniującego Zająca. Czerwono-czarni obudzili się w końcowych fragmentach pierwszej części. W 35’ P.Pabiniak dograł „skórę” z prawego sektora boiska na 5-ty metr, gdzie Smolarczyk uderzył ją zbyt lekko, aby pokonać Popardowskiego. Tenże Smolarczyk w 37’ dobrze ruszył lewą flanką, w decydującym momencie zagrywając do znajdującego się na 10-tym metrze Drapiewskiego. „Drapek” zdecydował się na uderzenie lewą nogą z pierwszej piłki. Niezbyt jednak mocne, dlatego golkiper Czarnych z kłopotami (ale jednak) zapobiegł utracie gola.

Na przerwę obie jedenastki zeszły przy wyniku bezbramkowym, choć stroną lekko przeważającą w polu byli namysłowianie. Podopieczni Bartosza Medyka częściej byli w posiadaniu piłki, stwarzając też większe zagrożenie pod bramką rywali. Czarni ograniczali się głównie do gry długą piłką, ale jak już pod bramką Zająca się pojawiali, to też stwarzali zagrożenie.

Zaraz po przerwie namysłowianie egzekwowali rzut wolny z okolic 16-tki. Po krótkim rozegraniu fatalnie strzał wykonał Kamil Błach, obijając nogi stojących w murze rywali. Za chwilę na strzał z dystansu (25 metrów) zdecydował się Żołnowski, ale i on niespecjalnie zagroził Popardowskiemu. W 49’ mogliśmy się znaleźć z ręką w nocniku, po tym jak po błędzie Bilińskiego do dobrej sytuacji doszedł Górzyński. Napastnik Czarnych oddał mocny strzał po ziemi w krótki róg bramki Zająca. Nasz golkiper spisał się jednak wybornie i trudną piłkę zatrzymał. W 50’ prostopadła piłka od P.Pabiniaka trafiła do Smolarczyka. Ten z 7 metrów zdecydował się na uderzenie z ostrego kąta, które skutecznie powstrzymał bramkarz gości. Szkoda, że „Smolar” w momencie posiadania piłki nie zdecydował się jej odegrać do wbiegającego środkiem Kamila Błacha, który miał przed sobą pustą bramkę... 55’, to bardzo mocny i kąśliwy strzał z rzutu wolnego (27 metrów) Szeląga, po którym jeszcze lepiej interweniował Zając. Namysłowianie nie zamierzali zwalniać tempa i w 60’ ponownie zagrozili Czarnym. Górne podanie trafiło do szarżującego Drapiewskiego, który znalazł się „sam na sam” z Popardowskim. „Drapek” miał kłopot z opanowaniem „kuli”, lecz mimo to zdołał jeszcze podjąć próbę lobowania golkipera. Dodajmy, że dzięki otmuchowskiej ostoi, próbę nieudaną. Za chwilę (61’) z lewej strony Wilczyński znalazł podaniem Smolarczyka, który „nawinął” obrońcę i uderzył na bramkę. Futbolówka jednak w ostatniej chwili odbiła się od pleców innego defensora i poleciała za linię końcową. Kolejne 20 minut z okładem, to już mocno jałowa gra z obu stron. Niby namysłowianie się starali, a Czarni nie pozostawali dłużni, tyle, że niewiele z tego wynikało. Najbardziej w oczy (i to w trakcie całego spotkania) rzucała się w oczy niedokładność w grze i proste, niewymuszone straty. I gdy wydawało się, że Start w miarę bezpiecznie dowiezie minimalne prowadzenie do końca, w 85’ zapanowała konsternacja. Po długim podaniu ze strefy obronnej Czarnych i szybkim rozegraniu przed namysłowską szesnastką, do piłki doszedł Wąchała, który mocnym uderzeniem przy słupku doprowadził do remisu. Przed kibicami Startu znów zamajaczył scenariusz, jakiego już kilkukrotnie byli świadkami w bieżącym sezonie. Niezła gra, a komplet punktów i tak wypuszczaliśmy z rąk. Tym razem już tak nie było. Miejscowi zerwali się do ataku i w 87’ P.Pabiniak dograł do Smolarczyka, który „złamał” atak do środka i uderzył na bramkę. Zbyt lekko jednak, aby pokonać Popardowskiego. I gdy większość sympatyków straciła już nadzieję, ostatni desperacki atak NKS-u przyniósł zwycięskiego gola! W 90+2’ podanie Wilczyńskiego znalazło się pod nogami P.Pabiniaka, który ze stoickim spokojem opanował piłkę na 10-tym metrze, a następnie kropnął w okienko bramki Czarnych, dając nam upragniony sukces 2-1. Arbiter nawet nie zamierzał kontynuować spotkania, więc kilka sekund później czerwono-czarni padli sobie w ramiona, a zdruzgotani okolicznościami porażki otmuchowianie kręcili z niedowierzaniem głowami.

Po przerwie otmuchowanie zagrali nieco ambitniej, choć to gospodarze ponownie częściej znajdowali się przy piłce. Poziom meczu nie mógł jednak zadowolić nikogo, bo tyle strat i niedokładności dawno nie widzieliśmy. W tej piłkarskiej szamotaninie lepsze, mimo wszystko, wrażenie sprawiali namysłowianie i to oni sięgnęli po sukces. Sukces, który im się należał, a który został osiągnięty w bardzo szczęśliwych okolicznościach. Kiedy w czwartek cała Polska emocjonowała się szybkim objęciem prowadzenia przez naszą reprezentację w Szkocji za sprawą Lewandowskiego, pewnie nikt nie przypuszczał, że dwa dni później w Namysłowie obejrzymy powtórkę z rozrywki. I gdy tego samego wieczora „Lewy” w ostatnich sekundach meczu dał Polakom upragniony remis, tym bardziej nie liczyliśmy, że w identycznych okolicznościach do siatki trafi też Patryk Pabiniak! Z tą jednak zasadniczą różnicą, że dwa trafienia naszego super-snajpera dały nam komplet punktów. W sobotę Pabiniak był jak Lewandowski, bo tak jak trudno było sobie ostatnio wyobrazić kadrę bez goli Roberta, tak teraz – przy absencji Rafała Samborskiego – ciężko wyobrazić sobie, że w rolę egzekutora jest w stanie w Starcie wcielić się ktoś inny niż Patryk. Ogromnie cieszymy się z premierowych 3 punktów w sezonie, choć doskonale zdajemy sobie sprawę, że to dopiero malutki kroczek w drodze po bezpieczeństwo. Dziś wciąż znajdujemy się na ostrym zakręcie, a każdy kolejny mecz będzie dla nas, jak finał. Jedna trzecia sezonu za nami, tymczasem namysłowianie są w przysłowiowym polu. Podobnie zresztą jak i Czarni, którzy po porażce przy Pułaskiego dramatem wcielili się w rolę Szkotów. Możemy im tylko współczuć, bo my podobnych scenariuszów przerabialiśmy ostatnio w nadmiarze. Bez dwóch zdań P.Pabiniak został bohaterem meczu. Ale bylibyśmy nieobiektywni, gdybyśmy nie docenili też dobrej postawy Wojtka Zająca w bramce, który – co tu ukrywać – swoimi interwencjami wydatnie przyczynił się do wygranej. Do tej pory nasz golkiper z niewielkim doświadczeniem niespecjalnie imponował. W sobotę jednak pokazał, że chęć i determinacja do podniesienia umiejętności, to już połowa sukcesu. Niech przykład Wojtka i Patryka będzie natchnieniem dla innych, że warto zacisnąć zęby i pokazać Opolszczyźnie, że za wcześnie Start Namysłów skreślono. Jasne, w kolejnej potyczce czeka nas ekstremalnie trudny pojedynek z obecnym hegemonem ligi z Brzegu. Ale futbol niejedno już widział i dziś końcowe rozstrzygnięcie ze Stalą nie jest aż tak jednoznaczne, jak się powszechnie wydaje... [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy