Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Przegrana kanonada

Odsłony: 6962

Przed wizytą w Gogolinie sympatycy jedenastki z Pułaskiego mieli nadzieję, że w drużynie zadziała efekt „nowej miotły”. Tak w slangu piłkarskim mówi się o roszadzie

na stanowisku trenerskim. Zluzowanego Damiana Zalwerta w piątek zastąpił Bartosz Medyk, mając jeden trening na zapoznanie się z zespołem czerwono-czarnych. Nowy coach nie odmienił drużyny jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdyż Start po raz kolejny przegrał swój mecz. Ale po niedzieli dla sporej części kibiców powiało delikatnym optymizmem, bowiem nasza drużyna strzeliła gogolinianom aż trzy bramki. Nie wystarczyło to nawet do remisu, gdyż gospodarze zdobyli jednego gola więcej. Porażka 3-4 boli, podobnie jak każda inna. A boli tym bardziej, że Start znów zaprezentował dwa piłkarskie oblicza. Rozegraliśmy jedną dobrą – drugą – połowę, a to zbyt mało, aby liczyć na punkty, mimo dwukrotnego w tym czasie skierowania piłki do siatki. Strat sprzed przerwy nie udało się zespołowi odrobić, gdyż po pierwszych 45 minutach przegrywaliśmy aż 1-4. Dziś kibice przede wszystkim liczą, że nowy szkoleniowiec zdoła ustabilizować formę drużyny na poziomie pozwalającym rozegrać równe 90 minut. Ale na takie okoliczności musimy zaczekać co najmniej do następnej soboty.

Zaczęło się fantastycznie dla Startu, który już w 2’ objął prowadzenie. Po przejęciu piłki w środku pola P.Pabiniak rzucił ją na lewą flankę do Kamila Błacha, który z kolei zagrał prostopadle do Samborskiego. Rafał lewą nogą uderzył w długi róg i goście mogli się autentycznie ciszyć ze świetnego początku. Tymczasem ich radość trwała kilkadziesiąt sekund, bo minutę później (3’) było już 1-1. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Prefety, Wymysłowski główkował na bramkę. Piłkę próbował jeszcze zablokować Żołnowski, ale ta odbiła mu się od nogi, zmieniła kierunek lotu i wpadła do siatki. Nasz zespół nie zamierzał jednak osiąść na laurach i w 7’ przeprowadził kolejny atak. Sarnowski dośrodkował z prawej strony w szesnastkę do P.Pabiniaka. Ten jednak zbyt długo zwlekał ze strzałem i ostatecznie miejscowi zagrożenie zneutralizowali. Niestety, po kwadransie było już 2-1 dla MKS-u. Nasi przeciwnicy wykonali rzut wolny z 35 metrów. Prefeta ponownie precyzyjnie wrzucił piłkę przed pole bramkowe Startu, skąd Wymysłowski pewną główką strzelił między słupki. Okres gry w środku pola przerwał w 25’ Samborski, który po przechwycie futbolówki na środku boiska zdecydował się z nią podciągnąć i huknąć z 23 metrów. „Kula” ostro poszybowała na bramkę, lecz w decydującym momencie odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką i namysłowska ławka rezerwowych mogła tylko złapać się za głowy, że gol jednak nie padł. Za chwilę (26’) Wilczyński złamał atak z prawej strony w kierunku środka pola, po czym oddał mocny strzał pod poprzeczkę. Szkoda, że w środek bramki, gdzie golkiper zachował czujność. W innym wypadku najprawdopodobniej mielibyśmy wyrównanie. Nasz zespół zaatakował także w 31’, gdy po dośrodkowaniu z lewego sektora „kula” trafiła do zamykającego po przeciwnej stronie akcję Sarnowskiego. Ten jednak w doskonałej sytuacji z 10 metrów uderzył kilkadziesiąt centymetrów nad poprzeczką. W 33’ mogliśmy głęboko odetchnąć, bowiem rywale ponownie bili stały fragment gry. I identycznie jak w 15’, Prefeta precyzyjnie dośrodkował do Wymysłowskiego, który trafił do siatki. Tym razem uratował nas arbiter, odgwizdując Wymysłowskiemu pozycję spaloną. Ale co się odwlecze... Minutę później (34’) Kaczmarek wpadł lewą stroną w namysłowskie pole karne i uderzył po krótkim słupku. A futbolówka, po rękach Stasiowskiego, wylądowała w bramce. Nasz golkiper niespecjalnie popisał się przy tej interwencji i MKS prowadził już 3-1. Ale to nie koniec naszych kłopotów, gdyż w 36’ rywale poszli za ciosem i trafili po raz czwarty! Gogolinianie ponownie przeprowadzili atak lewym sektorem boiska, skąd Kaczmarek zagrał na środek do wbiegającego Wróbla, który z 14 metrów wpakował piłkę w okienko namysłowskiej świątyni. Rywale posłali w tym momencie Start na przysłowiowe deski i mało kto liczył, że czerwono-czarni zdołają się jeszcze podnieść. Sympatycy miejscowych liczyli raczej, że ich pupile po przerwie pójdą za ciosem i ekipę z Namysłowa zmasakrują… W ostatniej akcji przed przerwą (41’) w dobrej sytuacji kolejny raz znalazł się Wróbel, z 8 metrów nieprzyjemnie uderzając. Stasiowski dobrym wybiegiem zażegnał jednak spore niebezpieczeństwo, chroniąc zespół przed stratą piątego gola.

Po pierwszej połowie można się było załamać. Rywalizacja przypominała trochę jazdę na rollercoastrze. Namysłowianie świetnie zaczęli, ale później wykazali się niezrozumiałą niemocą przy wykonywaniu stałych fragmentów przez gospodarzy. Straciliśmy w ten sposób dwa gole, a później w przeciągu dwóch minut miejscowi pod koniec tej części ponownie dwukrotnie nas ukłuli, mając problem z powstrzymaniem ataków MKS-u lewym korytarzem boiska. Po tylu ciosach mecz wydawał się być rozstrzygnięty. Tymczasem po ostatnim gwizdku czerwono-czarni odczuwali spory niedosyt, gdyż niewiele brakło, żeby Start zapunktował.

Już w 48’ zrobiło się niebezpiecznie pod bramką Gogolina, po tym jak Wilczyński zagrał piłkę z wolnego w kierunku bramki. Nikt jej jednak nie przeciął. Niebawem (51’) po dobrym rozegraniu piłki w trójkącie P.Pabiniak – Wilczyński – Samborski, na strzał z 20 metrów zdecydował się drugi z wymienionych. „Wilu” uderzył jednak zbyt lekko, aby zaskoczyć stojącego między słupkami M.Nikołajczyka. Po następnym ataku (53’) mieliśmy już powody do zadowolenia. Tym razem Wilczyński zagrał do Samborskiego, ten odegrał „kulę” P.Pabiniakowi, który uderzeniem z 20 metrów (tzw. uderzenie z powietrza) ulokował piłkę w siatce. Namysłowianie poczuli krew i jeszcze bardziej podkręcili tempo. I w 59’ mieliśmy kolejną dobrą okazję. Wrzutka z lewej strony Krystiana Błach wylądowała przed zamykającym akcję Kamilem Błach, któremu naprawdę niewiele zabrakło do oddania celnego strzału. Pomyłki nie było już w 62’. Wtedy do aktywny Samborski dograł „skórę” z lewej flanki do P.Pabiniaka, który na 10-tym metrze opanował okrągły przedmiot, po czym precyzyjnym uderzeniem po ziemi skorygował wynik na 3-4. Kibice nie dowierzali. Nie dość, że gospodarze szybko stracili 3-bramkową przewagę, to jeszcze znajdowali się w wyraźnej defensywie. Podopieczni Adriana Pajączkowskiego wyglądali na murawie bardzo niemrawo i niepewnie, starając się przede wszystkim zwalniać grę oraz wybijać z rytmu rozpędzonych czerwono-czarnych. MKS odpowiedział dopiero w 74’, gdy po kolejnym rzucie wolnym niebezpiecznie główkował Mizielski. Stasiowski był na posterunku i zagrożenie oddalił. W 85’ Wilczyński chciał zaskoczyć z 20 metrów bramkarza miejscowych, ale strzał w środek bramki pewnie padł łupem golkipera. Namysłowianie ostatni groźny atak przeprowadzili w 88’, gdy po akcji lewą flanką Kostrzewy z Krystianem Błach, ten drugi poszukał w szesnastce podaniem wychodzącego na świetną pozycję Samborskiego. Futbolówka nie dotarła jednak do naszego napastnika i zamiast wyrównania, po kilku kolejnych minutach musieliśmy się pogodzić z kolejną przegraną.

Po zakończeniu drugiej części meczu sportowa złość wśród czerwono-czarnych była duża. Widać było, że po zawaleniu pierwszej połowy nasz zespół za wszelką cenę chciał się zrehabilitować. Chłopcy zagrali z zębem, walecznie i rozsądnie, sporymi fragmentami dyktując swoje warunki rywalom. Szybko strzeliliśmy dwie bramki, mając niemal pół godziny na postawienie kolejnego bramkowego kroku. Zszokowani takim obrotem sprawy gospodarze zdołali się jednak obronić, dlatego niespecjalnie dziwił ich widok tuż po końcowym gwizdku. Też bylibyśmy bardzo zadowoleni, gdyby w mało udanych dla siebie okolicznościach udało się zgarnąć pełną pulę. 3 punkty pozostały w Gogolinie, a my możemy jedynie liczyć, że dobra i skuteczna gra po przerwie, to zalążek oczekiwanej przez od wielu tygodni przemiany. Przemiany na lepszą grę i w końcu lepsze wyniki. [MK, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy