Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Klincz

Odsłony: 9091

Środowe spotkanie w Namysłowie z pewnością zostanie zapamiętane na długo. Mecz Startu z Chemikiem nie miał wprawdzie zbyt wielkiego znaczenia w kontekście

ważnych rozstrzygnięć (awansu czy utrzymania), niemniej od kilku tygodni zapowiadany był jako hit. Powodem miała być rywalizacja kibiców na trybunach, na którą nastawiały się obie strony. Czerwono-czarni fani stanęli na wysokości zadania, choć oni sami (ze znanych tylko sobie powodów) nie do końca byli usatysfakcjonowani. Świetny doping niósł się przez 90 minut zawodów, przeplatany przez nie mniej głośne wsparcie ze strony fanów gości. Ci przy Pułaskiego pojawili się w imponującej liczbie 140 (z czego 100 „Chemików” oraz 40 z częstochowskiego Rakowa) i pewnie dlatego większość postronnych widzów nierzadko mimochodem zerkała w stronę obu skandujących grup. No, ale nie ma się co dziwić, bo rzeczywiście na trybunach byliśmy świadkami piłkarskiego święta. To był bez dwóch zdań kibicowski mecz roku i tylko żal, że takich spektakli nie możemy oglądać więcej. A boisko? Na nim oglądaliśmy sporo walki, ale bez jakichś huraganowych ataków. Dominowało taktyczne siłowanie się, z którego zwycięsko wyszli kędzierzynianie, wygrywając 2-1.

Tuż po rozpoczęciu meczu na murawę poleciały dziesiątki serpentyn, które po kilkudziesięciu kolejnych sekundach zostały uprzątnięte przez służby porządkowe. W 3’ Krystian Błach ubiegł próbującego „wjeżdżać” w namysłowską szesnastkę Łyska. Jak się niebawem okazało, „Chemicy” podeszli do zawodów bez respektu dla „Rycerzy Wiosny”, w pierwszym kwadransie lepiej wyglądając w ofensywie. Na murawie dominowała walka, a NKS z trudem przebijał się przez zasieki defensywne gości. W 13’ Tistek zdołał dorzucić piłkę z prawej flanki, lecz główkujący z 11 metrów P.Pabiniak uderzył w środek bramki, więc Olszewski nie miał żadnych problemów z interwencją. Około 15’ to podopieczni Damiana Zalwerta zaczęli częściej operować piłką. W 16’ kędzierzynianie mieli wyśmienitą okazję do objęcia prowadzenia, po tym jak zagrana ze środka pola piłka trafiła do szarżującego w pole karne Matuszka. Jego uderzenie z lewej strony było precyzyjne, jednak Stasiowski pokazał w tej sytuacji swój kunszt bramkarski i piekielnie trudną piłkę odbił na rzut rożny. A za chwilę kłopot spadł na defensywę Startu, gdyż kontuzji nabawił się Tistek, który musiał zejść z murawy. W 23’ namysłowskie trybuny wyraźnie się ożywiły, gdyż po przeciwnej stronie stadionu pojawili się fani Chemika. To tylko zmotywowało miejscowych kibiców do jeszcze głośniejszego dopingu, który robił wrażenie. Kolejny kwadrans, to przede wszystkim „bitwa na głosy”, wyraźnie wybijająca się na plan pierwszy. Na murawie bowiem szaleństwa nie było. Obie drużyny i owszem, zaciekle walczyły, nie ustępując sobie nawet na centymetr. Ale wobec dużego zagęszczenia w środku pola, mecz przypominał raczej bokserski klincz. Dopiero w 37’ kibice przeżyli kolejne emocje i to od razu ekstremalne. P.Pabiniak dośrodkował z lewej strony (egzekwując rzut wolny z 30 metrów). Piłka spadła prosto na głowę wbiegającego na 8 metr Żołnowskiego, który trafił do siatki! Euforia szybko przybrała postać rozczarowania i gwizdów, gdyż chwilę później okazało się, że arbiter liniowy zasygnalizował pozycję spaloną i gola anulowano. Niebawem (40’) ostre dośrodkowanie Bilińskiego z kolejnego rzutu wolnego (tym razem z prawej strony) Michoń ekspediował na korner. Rywale odpowiedzieli w 43’, po tym jak Adamus zagrał do wbiegającego po prawej stronie Kampy, który uderzył ostrą wznoszącą piłkę 2 metry obok dalszego słupka bramki Stasiowskiego. Rewanż namysłowian miał miejsce w 44’, po tym jak do zagrania futbolówki przed szesnastkę doszedł P.Pabiniak, ale jego wolej z 24 metrów poszybował nad poprzeczką. W pierwszej minucie przedłużonego czasu gry (45+1’) z prawej strony „kulę” po rzucie wolnym dośrodkował Adamus. Kamil Błach zdołał zablokować piłkę, ale ta trafiła do Dyczka, który kąśliwie uderzył z 17 metrów. Zasłonięty Stasiowski w ostatniej chwili zdołał jednak zareagować, wypychając ją do boku! Z kolei próba poprawki w wykonaniu jednego z kędzierzynian została zablokowana. Odetchnęliśmy, a za chwilę… wielce radowaliśmy. W 45+2’ Stasiowski wykopnął futbolówkę daleko w pole. Tę przed szesnastką przedłużył głową Smolarczyk, do znajdującego się P.Pabiniaka. Patryk w asyście środkowego obrońcy zdołał ją przyjąć na klatkę piersiową, po czym obracając się uderzył z woleja po ziemi w długi róg. Strzał z 13 metrów był jednakowoż precyzyjny, co i zaskakujący dla Olszewskiego i piłka zatrzymała się dopiero w sieci! A kilkanaście sekund później arbiter zaprosił obie jedenastki na przerwę.

Gol do szatni mocno kibiców uradował, bo dawno taka sytuacja w Namysłowie nie miała miejsca. Pierwsza połowa nie mogła poziomem rzucić na kolana, choć determinacji z obu stron było naprawdę dużo. Chęci nie zawsze jednak przekładały się na składne ataki. Tych w ogóle nie było zbyt wiele, a gdyby je zliczyć, to niewielki plus pojawiłby się po stronie gości. Największy problem nasza drużyna miała ze sforsowaniem defensywy Chemika. Poza pierwszym kwadransem, gdy lepiej wyglądali goście, w kolejnych minutach częściej przy piłce znajdowali się czerwono-czarni. Tyle, że ich starania skutecznie na własnym przedpolu rozbijali rywale. Szczęście uśmiechnęło się jednak do Startu, który tuż przed zakończeniem I połowy za sprawą P.Pabiniaka objął prowadzenie.

Drugie 45 minut zaczęło się podobnie do tych sprzed przerwy. Z tą jednak różnicą, że szybko padł gol… wyrównujący. W 49’ kędzierzynianie przeprowadzili atak środkiem pola, a futbolówka trafiła na lewo do Matuszka. Ten mocno wstrzelił ją w stronę bramki, a próbujący interweniować Żołnowski całkowicie zmienił tor jej lotu i z 6 metrów „kula” wtoczyła się do bramki zupełnie zaskoczonego Stasiowskiego. W 53’ Biliński posłał z 38 metrów dośrodkowanie z rzutu wolnego. Ale zbyt głębokie i Olszewski piłkę złapał. Niebawem (59’) Drapiewski zbiegł z piłką do środka, ale z 17 metrów uderzył niecelnie i kibice tylko jęknęli. Po kilku kolejnych minutach (66’) do zagrania ze środka pola ostro ruszył Smolarczyk, ale zdołał go ubiec Olszewski. I znów na wiele minut zrobiło się na murawie dużo bitwy w środkowej strefie boiska. W 82’ Remień uderzył z kilkunastu metrów po ziemi, ale Stasiowski zagrożenie skasował. A dwie minuty później Chemik objął prowadzenie (84’). Do piłki zagranej przez Łyska ruszył lewą stroną Matuszek, po czym w asyście Krystiana Błacha „wjechał” w szesnastkę, gdzie z 8 metrów (z boku) uderzył „spod kolana” obok zaskoczonego Stasiowskiego. „Stachu” próbował reagować, lecz futbolówka przeszła mu obok nogi ułamek sekundy wcześniej i gol dla Chemika stał się faktem. Zaskoczeni namysłowianie ruszyli do przodu, ale cięta piłka Sarnowskiego do P.Pabiniaka (86’) okazała się „ofsajdem”. Za chwilę (87’) Ptak już upadając, oddał jeszcze strzał z 20 metrów, ale golkiper gości zdołał zatrzymać piłkę przy słupku. Po meczu mogło być w 89’, gdy spod prawego autu głębokie dośrodkowanie posłał Kampa, ale główkujący z 7 metrów Łysek przeniósł „skórę” tuż nad bramką. Czerwono-czarni do końca nie rezygnowali z wyrwania Chemikowi remisu. W 90+2’ po rzucie wolnym Krystiana Błacha, do odbitej futbolówki doskoczył Biliński, ale jego ostre uderzenie z linii szesnastki poleciało kilkanaście centymetrów nad lewym okienkiem świątyni Olszewskiego. Z kolei w 90+5’ do remisu mógł doprowadzić P.Pabiniak, gdy po dograniu piłki z lewej flanki ta znalazła się pod jego nogami. Patryk jednak wolejem z 12 metrów przeniósł ją minimalnie nad poprzeczką! I na tym poprzestaliśmy, bo chwilę później dobrze sędziujący zawody arbiter zakończył mecz.

W drugiej połowie mecz miał podobny przebieg do tego sprzed przerwy. Skoncentrowany na defensywie Chemik wyprowadzał kąśliwe ataki, czyhając na błędy gospodarzy. No i nasz zespół grając „do przodu” dwukrotnie stracił piłkę, a błędy te okazały się brzemienne w skutkach. Namysłowianie próbowali przedostawać się pod bramkę, lecz wobec naprawdę inteligentnie grających „Chemików” to nie wystarczyło. Ilekroć rywale przechwycili piłkę, to momentalnie rozgrywali ją między sobą, aby uniknąć ewentualnego pressingu. Ale że sami też w ataku pozycyjnym nie mieli zbyt wielu atutów, to i ponownie oglądaliśmy „przepychankę” w środkowej strefie. Z przebiegu gry najuczciwszym rezultatem byłby remis, ale jak to w futbolu bywa, sprawiedliwość jest tylko po stronie tych, którzy częściej trafiają do siatki. Dlatego też po ostatni gwizdku zdecydowane powody do radości mieli tylko kędzierzynianie. Radośni goście wspólnie fetowali niespodziewaną wygraną ze swoimi fanami. Z kolei namysłowianie podeszli pod sektor swoich fanatyków, od których usłyszeli gromkie podziękowania za boiskową walkę. [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy