Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Sukces po twardej walce

Odsłony: 6833

Potyczką z Pogonią Prudnik nasza czerwono-czarna kompania wchodziła w kolejny miesiąc rozgrywek. Kibice liczyli, że pierwszomajowa rywalizacja przyniesie kontynuację

wspaniałego kwietnia, w którym namysłowianie w czterech meczach wygrali 3-krotnie, nie tracąc przy tym ani jednej bramki. Obawy mieli jednak Ci, którzy mieli w pamięci mecze rozgrywane przez nasz zespół w długi majowy weekend (w 5-ciu poprzednich sezonach zanotowaliśmy aż 4 bolesne porażki – przyp. aut.). Czarny scenariusz nie miał jednak miejsca, a niedowiarkowie mogli się naocznie przekonać, że aktualna seria Startu nie jest dziełem przypadku. Podopieczni Damiana Zalwerta pokonali niewygodnych prudniczan 2-0, zachowując w ten sposób miano „Rycerzy Wiosny”.

Spotkanie zaczęło się od wzajemnego badania sił. Dopiero w 7’ zobaczyliśmy akcję pod jedną z bramek. Konkretnie pod namysłowską, gdy po zagraniu wzdłuż linii szesnastki mocny strzał Surmy poszybował wysoko nad bramką. Czerwono-czarni odpowiedzieli, i to naprawdę groźnie, dwie minuty później (9’). Po otrzymaniu piłki z koła środkowego, P.Pabiniak zdecydowanie ruszył z piłką w kierunku bramki Pogoni. Przebiegając kilkanaście metrów, zdołał minąć dwóch rywali, a będąc na wysokości 17 metrów, przymierzył po długim słupku. Trybuny tylko westchnęły, gdyż piłka w niewielkiej odległości przemknęła obok bramki. Za chwilę akcja przeniosła się na drugą stronę. W 10’ Stasiowski popełnił błąd przy wybiciu piłki, którą momentalnie przejęli prudniczanie. Przy próbie zablokowania Mazura dodatkowo poślizgnął się jeszcze Ł.Pabiniak, ale ostatecznie „Stachu” naprawił swój błąd i rywala ubiegł. Fatalnie natomiast zachował się nasz bramkarz w 13’. Po dalekim wybiciu piłki przez Roskosza, Surma przedłużył ją w kierunku szesnastki, gdzie próbujący interweniować Stasiowski wypuścił futbolówkę z rąk. Ta spadła pod nogi znajdującego się po lewej stronie Rudzkiego, mającego przed sobą pustą bramkę. Najlepszy napastnik gości nie zachował jednak zimnej krwi i zamiast pewnego gola, zobaczyliśmy fatalne – bo niecelne – uderzenie wzdłuż bramki! To był dla namysłowian bardzo wyraźny sygnał ostrzegawczy. W pierwszym kwadransie widać bowiem było, że biało-niebiescy przyjechali zagrać otwarty mecz, licząc na zgarnięcie pełnej puli. Odpowiedzieliśmy przeciwnikowi w 15’. Rozegranie po obwodzie trafiło do lewego narożnika szesnastki, skąd Biliński uderzył kilka metrów obok dalszego słupka. Niebawem Biliński (18’) dorzucał „kulę” spod prawego narożnika boiska, ale poza skutecznym upominaniem się naszych zawodników o korner, niewiele z tego zagrania wynikło. Po rzucie rożnym prudnicka defensywa wybiła „skórę” na 40-ty metr, gdzie nadbiegający Zalwert zdecydował się na uderzenie z pierwszej piłki. Mocny strzał po ziemi, po dodatkowym rykoszecie, nie sprawił jednak żadnych kłopotów Roskoszowi. A kilka minut później (23’) przy głębokim dośrodkowaniu P.Pabiniaka z rzutu wolnego bramkarz gości musiał ratować się wypchnięciem futbolówki czubkami palców spod poprzeczki. Kolejny atak przeprowadzili rywale. W 26’ Mazur zwiódł na lewej flance dwóch obrońców NKS-u, po czym wgrał piłkę na 6-ty metr. Problem gości polegał jednak na tym, że nie było tam żadnego zawodnika, który mógłby z tej „patelni” skorzystać. Trzy minuty potem (29’) szybką czwórkową akcję ponownie przeprowadziła Pogoń. Piłka jak po sznurku wędrowała między Mazurem, Wicherem i dośrodkowującym Rudzkim, którego zagrania głową z 8 metrów (na dalszym słupku) nie zdołał precyzyjnie wykończyć Surma. Namysłowskim kibicom serce mocniej zabiło w 31’, gdy do dośrodkowania z rzutu rożnego w wykonaniu P.Pabiniaka (lewa strona) najwyżej na dalszym słupku wyskoczył Żołnowski i głową uderzył na bramkę. Jego strzał z 7 metrów był jednak zbyt lekki, aby mógł zrobić krzywdę Roskoszowi. Niedługo potem (38’) aktywny P.Pabiniak obiegł na lewej flance dwóch przeciwników, po czym dorzucił piłkę na 17 metr. Tam ze środka próbował uderzać Ptak, lecz źle przymierzył i zamiast strzału wyszedł mu farfocel. W 42’ Sarnowski niezbyt rozsądnie próbował zagrywać na własnej połowie i stracił piłkę na rzecz Surmy. Rudowłosy piłkarz Pogoni momentalnie zagrał do lewej strony, skąd dośrodkowanie Rudzkiego trafiło w rękawice Stasiowskiego. Ostatnim ciekawym akordem I połowy było mocne dośrodkowanie z kornera Wichera, które równie pewnie przechwycił Stasiowski.

Wyrównane 45 minut nie zapowiadało większych atrakcji meczowych. Walka trwała niesamowita, żaden z piłkarzy nie odstawiał nogi, ale okazji bramkowych za wiele oba zespoły nie stworzyły. Do przerwy oglądaliśmy typowy mecz na remis, choć z niemałą ilością niewymuszonych błędów.

W drugą połowę świetnie wszedł zmiennik Drapiewski, który już w 17 sekundzie po przerwie zagrał precyzją piłkę do pędzącego lewą stroną Samborskiego. Rafał odegrał do Bilińskiego, który w naprawdę dobrej sytuacji uderzył z 10 metrów nad poprzeczką. Pogoń odpowiedziała za sprawą Dziwisza, który po kontrze zagrał z lewego sektora boiska do Rudzkiego, a ten przy próbie strzału (już w polu karnym) został zablokowany przez Żołnowskiego. Dorzut z kornera wspomnianego Rudzkiego spadł na głowę Formy, który z 8 metrów uderzył bardzo nieczysto. W 52’ Samborski został sfaulowany tuż przed polem karnym (z prawej strony). Do piłki podszedł Biliński, który i owszem uderzył precyzyjnie, ale zdecydowanie zbyt lekko, aby sprawić jakikolwiek kłopot Roskoszowi. Namysłowianie odpowiedzieli w 60’ próbą szybkiego rozegrania piłki w strefie obronnej Pogoni.Prostopadłe zagranie do Kostrzewy było jednak dostatecznym argumentem dla arbitra liniowego, aby sędzinie głównej (była nią Pani Karolina – naprawdę dobrze prowadząca zawody) zasygnalizować ewidentnego spalonego. Niebawem dobrze wyszliśmy z defensywy (63’), lecz w ważnym momencie drybling P.Pabiniaka skasowali rywale. Kontra Pogoni była natychmiastowa, finalizowana przez mocny, ale niecelny strzał Surmy z lewego narożnika szesnastki. Niewiele zabrakło, a w 64’ cieszylibyśmy się z bramki. Po akcji prawą flanką Ł.Pabiniaka i jego zagraniu do środka, P.Pabiniak wbiegając w pole karne „nawinął” jednego z rywali, po czym uderzył lewą nogą w prawy róg bramki. Wyciągnięty jak struna Roskosz zdołał jednak sięgnąć kąśliwą piłkę, wypychając ją po koźle poza linię końcową. Z rogu (65’) precyzyjnie dośrodkował bohater akcji przed kilkudziesięciu sekund (czytaj: Patryk Pabiniak), a na długim słupku z 8 metrów główką uderzył jego kuzyn Łukasz, kierując piłkę do bramki! Kolejnych kilkanaście sekund upłynęło jednak na konsultacji arbiter głównej ze swoim asystentem, co do tego czy piłka przekroczyła linię bramkową. Chwilowa niepewność przerodziła się jednak w euforię na trybunach, bowiem gol został uznany (po meczu bramkarz rywali potwierdził naszym zawodnikom, że przy interwencji wygarniał już piłkę pół metra za linią…). Podrażnieni prudniczanie chcieli wziąć odwet 4 minuty później (69’). Tyle, że dogranie z lewej flanki Wichera było zbyt głębokie, aby nie przechwycił go Stasiowski. Za chwilę (72’) z autu Ł.Pabiniak rzucił piłkę na prawej stronie do Sarnowskiego. Ten krótko odegrał do P.Pabiniaka, który z dużego kąta (10 metrów) ostro strzelił po bocznej siatce. W ekstremalne kłopoty Pogoń wpędziła się w 77’. Wtedy to Cajzner pomógł sobie ręką przy próbie opanowania piłki dogrywanej z prawej strony, a uważna arbiter Radzik nie miała żadnych wątpliwości, co do podyktowania jedenastki! Podszedł do niej Samborski (78’) i pewnym strzałem po ziemi pokonał próbującego interweniować Roskosza! Prowadzenie 2-0 na nieco ponad 10 minut przed końcem zawodów wprawiło w dużą euforię kibiców Startu. Ci bowiem byli już na 99% pewni, że żadna krzywda (strata punktów) już się NKS-owi nie przydarzy. W 80’ niewiele zabrakło, a prowadzilibyśmy trzema golami. Po dorzucie na krótki słupek główkę z 8 metrów Drapiewskiego Roskosz sparował przed siebie, a jego poprawkę odbił na korner. Szkoda, że nasz perspektywiczny pomocnik nie zachował więcej zimnej krwi, bo miał wielką szansę na pognębienie rywali… Za chwilę zmiennik Zieliński (82’) z pozycji leżącej uderzył w światło bramki, natrafiając po drodze na interweniującego Cajznera. Z perspektywy trybun wydawało się, że defensorowi gości piłka odbiła się od obu rąk i korpusu, ale Pani arbiter uznała, że należy grać dalej. Pogoń odgryzła się miałkim strzałem (83’) z rzutu wolnego w wykonaniu Rudzkiego, po którym Stasiowski nie miał najmniejszych kłopotów ze skasowaniem zagrożenia. Za chwilę (85’) strzał na wślizgu Płóciennika został zablokowany, a poprawka Surmy poleciała wysoko nad bramką. W rewanżu Żołnowski świetnie przeciął ofensywne zapędy Pogoni, posyłając piłkę do wbiegającego prawą stroną Kostrzewy. Młody piłkarz Startu „nawinął” w polu karnym próbującego pilnować go przeciwnika, po czym wystawił „kulę” przed szesnastkę. Nie było tam jednak nikogo, kto wykończyłby plan naszego młodzieżowca. A już w przedłużonym czasie gry (90+3’) najpierw D.Raszewski źle wykończył starania kolegów w szybkim ataku. Z kolei w ostatniej akcji meczu (90+4’) Rudzki egzekwował rzut wolny z 18 metrów po faulu na Cajznerze. Napastnik Pogoni świetnie uderzył pod poprzeczkę, lecz jeszcze lepiej spisał się Stasiowski i bardzo trudną piłkę odbił poza linię końcową!

Sukces namysłowianom wcale nie przyszedł łatwo. To było spotkanie o dużym współczynniku trudności, gdzie na plan pierwszy wybijała się męska, twarda walka. Żaden z rywalizujących na murawie nie odstawiał nogi, więc i po końcowym gwizdku sińców i zadrapań na nogach piłkarzy nie brakowało. Czerwono-czarni stworzyli sobie więcej sytuacji podbramkowych i dwie z nich wykorzystali. Pogoń potwierdziła, to, co przewidywaliśmy przed zawodami. Że niska lokata w tabeli jest w ich przypadku złudna. To wymagający rywal, który mimo trudnej obecnie sytuacji, nie powinien mieć problemów z utrzymaniem. Po spotkaniu trener gości mówił o „angielskim futbolu” w wykonaniu Startu. A i nasz Rafał Samborski nie ukrywał, że wiosną żadna z drużyn nie grała przeciw Startowi tak otwartego i jednocześnie twardego pojedynku. Kości trzeszczały, ale dla nas najważniejszym był kolejny tegoroczny komplet punktów. A za tydzień prawdziwy hit – pojedynek Startu z liderującą Stalą w Brzegu! [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy