Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Wiosenny szczyt bez goli

Odsłony: 8673

W sobotnie popołudnie na Stadionie Sportowym w Namysłowie doszło do spotkania na „szczycie”. Zagrały dwie najlepiej punktujące drużyny w rundzie wiosennej IV ligi opolskiej.

Mimo, że pogoda niezbyt przychylnie powitała kibiców przy Pułaskiego (było pochmurnie oraz silnie wiał wiatr), to fani obu drużyn spodziewali się obejrzeć ciekawy mecz.

Zgodnie z przewidywaniami, od pierwszego gwizdka sędziego do ataku ruszyli podopieczni Damiana Zalwerta. Już pierwsza akcja w wykonaniu czerwono-czarnych (po wrzutce piłki z lewej strony boiska przez Włoszczyka w pole karne gości) wywołała niepokój w ekipie oleśnian, którym zasadniczo naznaczona została pierwsza część gry. Przyjezdni od razu nastawili się  na „murowanie” własnego pola bramkowego, co jak się okazało, skutecznie zabezpieczało ich przed ambitnymi atakami Startu. Dla przykładu, w 1’ trwającego naporu miejscowych tylko ułamka sekundy zabrakło, żeby Rafał Samborski (do celnie odegranej mu piłki) dostawił lewą nogę i mocno uderzył w światło bramki OKS-u. Ostatecznie nie zdążył. Futbolówkę zdołali mu wybić obrońcy. W 2’ strzał Patryka Pabiniaka wyłapał z kolei Halski. 2 minuty później strzałem z dystansu swoich sił spróbował  również Rafał Żołnowski, ale piłka o pół metra  minęła lewy słupek „świątyni” golkipera gości.

O ile „nasi” swobodnie operowali „skórą”, szybko i umiejętnie podchodząc do „szesnastki” oleśnian, to już wykreowanie czegoś zaskakującego w wykonaniu NKS-u było niemożliwe. Defensorzy gości grając twardo i bez ryzyka, wybijali wszystko, byle dalej od swojej bramki. Czerwono-czarni próbowali oczywiście grać skrzydłami, wykorzystując ofensywne zapędy bocznych obrońców (Daniela Tistka i Krystiana Błacha) i próbując dośrodkowań w pole karne rywala, ale pewnie i skutecznie zamiary te niwelowali wysocy stoperzy z Olesna.

Momentami mogło się wydawać, że jest tylko kwestią czasu zdobycie pierwszego gola przez namysłowian. Panowanie bowiem Startu na przedpolu OKS-u oraz zamykanie rywali w tzw. „hokejowym zamku” było bezdyskusyjne. Niestety, fortuna gospodarzom nie sprzyjała. Dopiero w 13’ oglądaliśmy pierwszą wrzutkę futbolówki z głębi pola w kierunku napastnika gości – Jainty – ale całą akcję świetnie przeczytał Wojciech Stasiowski i szybkim wybiegiem uprzedził zamiary rywala. Za moment gra ponownie przeniosła się pod pole karne OKS-u, gdzie w zamieszaniu podbramkowym lekki rykoszet przy wybijaniu piłki o mało nie zaskoczył Halskiego. Ostatecznie piłka przemknęła po ziemi tuż obok lewego słupka. Po wykonaniu rzutu rożnego, do mocno bitej „kuli” na szesnastym metrze od bramki dopadł „Sambor”, składając się nożycami do strzału, lecz po jego uderzeniu futbolówka znów nieznacznie minęła lewy słupek bramki gości.

Do końca pierwszej odsłony gra toczyła się pod dyktando Startu. Ale pomimo kolejnych prób strzeleckich (m.in. P.Pabiniaka w 21’) kibice bramek nie oglądali. W 33’ miała miejsce kontrowersyjna sytuacja. Do podania z głębi pola w kierunku pola karnego przyjezdnych doskoczył Samborski. Kiedy nasz snajper gnał już z piłką do przodu, został nagle podcięty od tylu przez jednego z obrońców OKS-u. Zgromadzeni na stadionie kibice głośno domagali się ukarania kartką sprawcy faulu, jednak arbiter pozostał niewzruszony, dyktując jedynie rzut wolny pośredni dla namysłowian.

Drugie 45 minut gry namysłowską publikę rozczarowało. Mimo optycznej przewagi w polu oraz większej aktywności wobec rywala w ataku pozycyjnym, tak naprawdę ten czas gry przypominał chaotyczne „bicie głową w mur” – tak jak to miało miejsce w spotkaniu NKS-u przeciwko TOR-owi Dobrzeń Wielki. Z drugiej strony przeciwnik też zaczął grać nieco odważniej. To efekt aktywności wprowadzonego po przerwie do ataku Kożuchowskiego w miejsce Popczyka. W naszej ekipie świeżo wprowadzony Łukasz Pabiniak także podejmował odważne próby „sklejenia” akcji w ataku pozycyjnym, jednak szczelna i uważnie grająca defensywa podopiecznych Grzegorza Krawczyka nie pozwalała tego popołudnia na zbyt wiele. A że czerwono- czarni obrońcy również grali na swoim dobrym poziomie i nie popełniali większych błędów mogących stwarzać zagrożenie pod bramka Stasiowskiego, to i nasz bramkarz miał bardzo mało pracy.

Jedyną groźniejszą akcję pod bramką Startu przyjezdni zorganizowali w 68’. Wtedy to szybką piłkę na wyprzedzenie wstrzelił do swoich napastników Górka, ale ta nie trafiła na głowy wbiegających w pole karne graczy z Olesna i nasz golkiper mógł szczęśliwie ją wyłapać. Start upragnionego gola próbował zdobyć w 51’ i 78’ – za sprawą Samborskiego – ale były to strzały niecelne. Żadna też próba ze stałych fragmentów gry (rzuty rożne i wolne) nie przyniosła oczekiwanych efektów.

Podsumowując, nieskuteczność w grze NKS-u i wynikający z niej wynik remisowy jest sukcesem tylko przyjezdnych. Nas cieszyła gra Startu w defensywie, ale szkoda straconych punktów w kontekście braku siły przebicia w ataku. Choć remis przyjęliśmy z lekkim rozczarowaniem, to również należy go odbierać ze zrozumieniem i szacunkiem. Tym bardziej, że mimo świetnej wiosny, wciąż nie jesteśmy postrzegani w kategorii IV-ligowych hegemonów. Klub z Olesna potwierdził, że podobnie jak ekipa Damiana Zalwerta, jego tegoroczne dokonania nie są dziełem przypadku. Namysłowianie pozostali liderem w „tabeli wiosny” i pozycję tę spróbują obronić za tydzień. Wtedy zagramy z Piastem w Strzelcach Opolskich. Piastem, który w tym sezonie jeszcze nie wygrał, ale który wiosną w każdym meczu zaciekle walczy o dobry wynik. Łatwo nie będzie. [MS]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy