Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Stan zerowy

Odsłony: 8391

Meczem kontrolnym ze Skalnikiem Gracze piłkarze namysłowskiego Startu zakończyli w sobotę serię meczów kontrolnych. W teorii gospodarze byli najsilniejszym przeciwnikiem

czerwono-czarnych podczas zimowych testów, wszak na co dzień rywalizują w III lidze. Boisko nie okazało się jednak brutalnym dla nas weryfikatorem, gdyż wyżej notowany rywal ani razu nie zdołał skierować piłki do namysłowskiej siatki. A że sztuka ta nie udała się także podopiecznym Damiana Zalwerta, to ostatecznie padł bezbramkowy remis. Po ostatnim gwizdku nie widać było euforii w żadnym obozie. Można było jednak odnieść wrażenie, że rozegranie 90-ciu minut „na zero z tyłu” jest dostatecznym pozytywem, aby zarówno Skalnik jak i Start w następnym tygodniu przystąpili do rywalizacji o punkty z całkiem sporą dozą pewności siebie.

Pierwszy kwadrans test-meczu nie przyprawił kibiców o wypieki na twarzy. Obie drużyny starały się przede wszystkim utrzymywać przy piłce, co przy bardzo nierównym boisku wcale łatwe nie było. Próba sił w środku pola wypadała na remis. Dopiero w 19’ zrobiło się gorąco pod jedną z bramek. Nieporozumienie w namysłowskich szeregach starał się wykorzystać Maryczak, jednak w doskonałej okazji skutecznie przeszkodził mu Żołnowski i skończyło się na strachu. Odgryźć się czerwono-czarni próbowali w 25’. Wtedy to po podaniu Bilińskiego w dobrej sytuacji znalazł się Włoszczyk, którego próba lobowania bramkarza z 18-tu metrów była nieprecyzyjna. Inna sprawa, że wybiegający z bramki G.Bąk mocno utrudnił mu zadanie. Wspomniany duet nie dał jednak za wygraną i dwie minuty później (27’) ponownie wystąpił w roli głównej. Tym razem Włoszczyk z rzutu wolnego zagrywał do Bilińskiego, lecz strzał Kamila padł łupem pewnie interweniującego golkipera. Nasz zespół wyczuł, że pojawiła się szansa wyjścia na prowadzenie i w 33’ przeprowadziliśmy kolejny atak. Dobrą wrzutkę w szesnastkę posłał Samborski, lecz strzał Smolarczyka z 8 metrów minął jeden ze słupków bramki Skalnika. W kolejnych kilkunastu minutach oglądaliśmy zaciętą walkę w okolicach obu przedpoli, ale bez większego zagrożenia dla zawodników stojących w swoich świątyniach. Jedyny interesujący akcent, to sytuacja z 44’. Po dośrodkowaniu z 25 metrów Włoszczyka, jeden z defensorów dosłownie ściągnął z głowy piłkę Łukaszowi Pabiniakowi, wybijając ją na rzut rożny. Bardzo prawdopodobne, że gdyby nie ta interwencja, kuzyn Patryka skierowałby ją do siatki. Tak jednak nie było.

Po zmianie stron obraz gry praktycznie się nie zmienił. Ponownie oglądaliśmy dużo boiskowej walki o każdy centymetr boiska. A z racji fatalnej murawy, płynnych akcji po podaniach z tzw. pierwszej piłki było jak na lekarstwo. Niemniej, to Start zaraz po przerwie mógł otworzyć wynik. W 48’ w sytuacji „sam na sam” z Klimiszem znalazł się Samborski, któremu dobrą piłkę wystawił Smolarczyk. Niestety, w decydującym momencie nasz najlepszy snajper przestrzelił i wynik wciąż brzmiał 0-0. Miejscowi odpowiedzieli dobrym, choć jednak niecelnym uderzeniem z bocznej strefy Mrozińskiego (52’), po którym w naszym obozie przeszedł szmer niepokoju. Kolejną ciekawą sytuację obejrzeliśmy dopiero w 65’. Co cieszyło, ponownie przeprowadzili ją czerwono-czarni. Po dośrodkowaniu z kornera świetnie główkował Ł.Pabiniak, lecz jeszcze lepiej spisał się Klimisz, trudny strzał zatrzymując. Mało tego. Dosłownie kilkadziesiąt sekund później (66’) centymetry uratowały nas przed stratą gola po strzale z 18 metrów Wasilewskiego (rywale wyprowadzili wtedy błyskawiczny kontratak), co oznaczało, że Start cały czas musiał się mieć na baczności. Następny kwadrans, to ponowne „przepychanie się” z piłką w strefie środkowej, ale bez większego zagrożenia. Z kolei w 81’ byliśmy świadkami sporej kontrowersji, po tym jak „kulę” w siatce umieścił Sarnowski, a arbiter gola anulował, gdyż jeden z liniowych dopatrzył się spalonego. Czerwono-czarni byli tym faktem mocno poirytowani, bo ich zdaniem o ofsajdzie nie było mowy. Na nic jednak zdały się te protesty. Wreszcie w 84’ z błędu defensywy graczan próbował skorzystać Dempniak, jednak w porę doskoczył do niego jeden z rywali, naprawiając błąd kolegów. Kolejne próby nie były już klarowne i ostatecznie żadnej z ekip nie udało się skierować futbolówki do bramki.

Weekendowy pojedynek można podsumować bardzo zwięźle, jako mecz walki. Bo rzeczywiście waleczności i zaciętości nie można było odmówić ani gospodarzom, ani Startowi. No, ale w przypadku czerwono-czarnych walka nie jest dla kibiców żadnym zaskoczeniem, bo z tego przede wszystkim w ostatnich latach słyniemy. Sprawdzian na naturalnej płycie bez dwóch zdań był pożyteczny. Szkoda tylko, że graczanie zdecydowali o rozegraniu testu na bocznym boisku, które – delikatnie mówiąc – nie jest najlepszej jakości. Nierówności murawy miały bardzo duży wpływ na przebieg zawodów. Szczególnie mamy tu na myśli płynną grę, której po prostu brakowało. A trudno o grę na jeden kontakt, skoro zagraną piłkę zdecydowana większość zawodników musiała najpierw opanować. Dopisała za to aura – idealna do gry w piłkę nożną. Miejmy nadzieję, że równie dobra pogoda będzie w najbliższy weekend, a namysłowski Start wywiezie dobry wynik z Lewina Brzeskiego. Długo na ten moment czekaliśmy i już cieszymy się na myśl, że w sobotę IV-ligowa karuzela ponownie zacznie się kręcić.

Mimo, że jesteśmy na półmetku rozgrywek, to po blisko 4-miesięcznej przerwie wszyscy startują od zera (w znaczeniu formy i niewiadomych z tym związanych). Dla kibiców Startu bardziej krzepiący jest natomiast fakt, że „stan zerowy” drużyna utrzymała w Graczach na boisku. I oby ten trend („zero z tyłu”) utrzymał się również w pierwszym meczu o punkty. [MG, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy