Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Lekki, bezbramkowy... optymizm

Odsłony: 5641

Trzeci mecz kontrolny za nami. W sobotnie popołudnie zespół namysłowskiego Startu skonfrontował swoje umiejętności z Orłem Mroczeń, ostatnią drużyną

grupy południowej IV ligi wielkopolskiej. Sparing odbył się na znanym nam obiekcie ze sztuczną murawą w Kępnie, gdzie graliśmy choćby przed tygodniem (z miejscową Polonią). Kolejność testów tak się ułożyła, że stopniując trudność, tym razem ekipa Damiana Zalwerta zagrała z przedstawicielem tej samej klasy rozgrywkowej, choć z innego województwa. Porównanie potencjału wielkopolskiego i opolskiego wypadło na remis, gdyż mecz zakończył się bezbramkowo.

Pierwsze 45 minut, to okres gry przy przewadze czerwono-czarnych. Start dobrze poczynał sobie w grze ofensywnej, starając się stwarzać zagrożenie dla bramki strzeżonej przez Komara. W namysłowskich szeregach po kilkuletniej przerwie zobaczyliśmy Łukasza Pabiniaka. Ustawiony na środku defensywy, wraz z Krystianem Błachem poczynali sobie dosyć pewnie. Jeśli chodzi o sytuacje strzeleckie, to w bardzo dobrej sytuacji znalazł się Kostrzewa, który po prostopadłym zagraniu od D.Raszewskiego, miał przed sobą tylko bramkarza. Miłosz zdecydował się uderzyć po ziemi, lecz futbolówka po jego strzale trafiła w słupek. Natomiast po dośrodkowaniu z kornera, w dobrej sytuacji znalazł się Samborski. Rafał dołożył jednak nogę nieprecyzyjnie i „kula” poszybowała nad poprzeczką. W podobnej sytuacji piłki do bramki nie skierował też Sarnowski, który w zamieszaniu uderzył tyleż mocno, co niecelnie. Emocjonująco zrobiło się pod koniec I połowy, gdy Komar zdaniem namysłowian, interweniował rękoma poza szesnastką. Pan Bęś nie dopatrzył się jednak przewinienia, nakazując zawodnikom kontynuację meczu.

Mimo, że po zmianie stron mecz się wyrównał, to Start za sprawą Samborskiego jeszcze dwukrotnie stanął przed szansą zdobycia gola. Za pierwszym razem Rafałowi świetną piłkę zagrał P.Pabiniak, lecz „Sambor” nie wykorzystał okazji „sam na sam” z Komarem, bowiem w decydującym momencie piłka „zaplątała” mu się między nogami. Z kolei przy drugim podejściu dosłownie ułamka sekundy zabrakło mu, aby przed bramką doskoczyć wcześniej do piłki niż przeciwnik. Wspomnieć jeszcze trzeba o dobrej sytuacji, po której przed bramkarzem znalazł się Smolarczyk. Nasz młody napastnik trafił prosto w golkipera, a dobitka P.Pabiniaka wylądowała w siatce. Gol nie został jednak uznany, gdyż sędzia odgwizdał faul na Komarze.

Mimo bezbramkowego rezultatu, za sobotni występ można zespół pochwalić. Chłopcy starali się grać do przodu, niespecjalnie wdając się w boiskowe kalkulacje. Przed przerwą Start mógł, a nawet powinien objąć prowadzenie, lecz zawiodła skuteczność. Niepokoić może fakt, że jesienne zmory (wspomniany brak skuteczności) znów czerwono-czarnych nawiedziły. Na szczęście przed drużyną jeszcze miesiąc pracy, więc wypada mieć nadzieję, że strzeleckie mankamenty zostaną wyeliminowane. Podopieczni Damiana Zalwerta grali składniej i w sposób bardziej zorganizowany, niż przed tygodniem z Polonią (mimo, że wówczas wygraliśmy 3-2). Zespół zrealizował większość założeń trenera, przede wszystkim uważnie grając w defensywie. Dzięki temu nie pozwoliliśmy mroczenianon stworzyć poważnego zagrożenia pod własną bramką. Owszem, rywale próbowali zaskoczyć Stasiowskiego po dośrodkowaniach z rzutów rożnych i wolnych, lecz bez pożądanego przez nich efektu. Jedynym mankamentem była momentami zbyt duża nerwowość, i to po obu stronach. W efekcie kilkukrotnie doszło do szarpaniny między zawodnikami. Raz w namysłowskiej szesnastce, gdzie wspólnie „popracowali” rękami Zalwert i napastnik Orła. Rywale domagali się nawet jedenastki (gdy obaj upadli), lecz arbiter z Kalisza pozostał nieugięty, nakazując grać dalej. Wcześniej (jeszcze przed przerwą) w roli szarpiącego wystąpił Drapiewski oraz jego boiskowy vis a vis z Mroczenia. Gdyby nie fakt, że mówimy o sparingu, arbiter miał pełne prawo, aby pokusić się o pokazanie obu zawodnikom kartek.

Widać, że po zmianie taktyki (z 1-5-3-2 na 1-4-2-3-1) drużyna coraz lepiej czuje i rozumie związane z nią założenia (m.in. ekonomicznie poruszając się po płycie). Wprawdzie momenty dosyć płynnej gry przeplatane były typową „kopaniną”, ale nie rzutowało to na ogólnie przyzwoity obraz meczu. Generalnie z namysłowskiej szatni zaczyna powiewać lekkim optymizmem, bo choć to dopiero trzecie zimowe przetarcie, z każdym spotkaniem nasza gra wygląda coraz ciekawiej. Z kolei zupełnie inną sprawa jest fakt, że niewielkich rozmiarów boisko w Kępnie nie pozwala na rozwijanie skrzydeł w trakcie gry (jest dosyć ciasno i praktycznie po każdym zagraniu ma się na plecach rywala). Czekamy na kolejny test. W najbliższą sobotę zagramy z oleśnicką Pogonią. [DZ, KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy