Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Nieobliczalni

Odsłony: 6643

Porażka Startu z racławickim beniaminkiem była dla naszych kibiców niemiłym zaskoczeniem. Powszechnie spodziewano się, że po pokonaniu wicelidera z Brzegu, czerwono-czarni

pójdą za ciosem i sięgną po punkty z Racławią. Tymczasem po apatycznym w wykonaniu gości spotkaniu, Ci zeszli z murawy pokonani. Zawód jest tym większy, że Racławia cztery wcześniejsze mecze w lidze przegrała do zera. Na półmetku rozgrywek forma namysłowian jest dla kibiców wciąż dużą niewiadomą. Tak naprawdę trudno spodziewać się, jak zaprezentuje się Start w kolejnym meczu. Nasz zespół dorobił się już miana najbardziej nieobliczalnej ekipy tegorocznych rozgrywek.

Lepiej w mecz weszli racławiczanie. W 2’ Dariusz Hajduk próbował znaleźć podaniem w szesnastce swojego brata Tomasza. Na szczęście w porę zorientował się Żołnowski, przecinając zagraną piłkę i kasując sytuację jeden na jeden drugiego z wymienionych braci. W odpowiedzi (3’) namysłowianie wywalczyli rzut rożny, ale dośrodkowanie P.Pabiniaka poszybowało wysoko nad polem karnym racławiczan. W 4’ Start miał wyśmienitą okazję do wyjścia na prowadzenie. Po kolejnym kornerze (tym razem centrował Biliński) futbolówka spadła na długi słupek, wprost do niepilnowanego Żołnowskiego. Ten jednak nieczysto w nią trafił i piłka przeleciała obok pustej bramki rywali. W 10’ prawą stroną przedarł się Krystian Błach, szukając dośrodkowania do wbiegającego w szesnastkę Smolarczyka. Dobrą interwencją popisał się jednak jeden z racławickich defensorów, wybijając ją na kolejny korner, który ponownie źle wykonał P.Pabiniak. Po drugiej stronie (14’) dośrodkowanie z narożnika boiska trafiło prosto w rękawice Stasiowskiego. W 17’ po niezłej wrzutce do uderzenia głową doszedł Bielak, lecz z trudnej pozycji posłał „skórę” w… aut. W 22’ po faulu na Sarnowskim otrzymaliśmy rzut wolny na 25-tym metrze. Biliński posłał z niego bardzo groźną piłkę, szkoda tylko, że żaden z czerwono-czarnych nie przeciął jej lotu. Ostatecznie doszedł do futbolówki Strojny i wyekspediował ją w aut. Za chwilę (23’) Start miał kolejny „róg” z którego ponownie precyzyjnie dośrodkował Biliński. Centra wylądowała na głowie Samborskiego, lecz będąc wysoko w powietrzu, Rafał uderzył „kulę” nieczysto i ta poszybowała wysoko nad bramką. Szkoda, że w kolejnej dobrej sytuacji znów zabrakło nam wykończenia. Gospodarze drugi korner mieli w 26’, lecz dośrodkowanie A.Zalewskiego okazało się kopią wcześniejszych prób P.Pabiniaka. W 27’ po prawej stronie szesnastki walkę bark w bark z Tistkiem wygrał T.Hajduk, po czym znalazł się 3 metry od bramki. Z ostrego kąta nie zdecydował się jednak strzelać, lecz wycofać piłkę na 5-ty metr, gdzie – na szczęście dla nas – żaden z miejscowych nie nadążył za akcją atakującego LKS-u. W 30’ obejrzeliśmy kopię akcji sprzed 3 minut, choć z innym finałem. Tym razem Tomasz Hajduk zagrał do brata Dariusza, a ten w świetnej sytuacji trafił prosto w nogi Zalwerta. 5 minut później podanie od Kani w środkowej strefie D.Hajduk zgrał głową do T.Hajduka, który doszedł do piłki. Ofiarna interwencja Zalwerta uratowała jednak przed większymi tarapatami Stasiowskiego. Niestety nasz grający coach okupił ją kontuzją i chwilę później zmuszony był opuścić boisko. W 40’ dośrodkowanie w światło bramki gospodarzy Stasiowski wybił na aut. Natomiast na zakończenie I połowy (45+1’) po kolejnym świetnie wykonanym „rogu” Bilińskiego, „setkę” zmarnował Żołnowski. Tym razem futbolówka spadła mu pod nogi, lecz „Żołi” będąc 5 metrów od bramki trafił w słupek, po czym piłka wyszła poza obręb szesnastki.

8 minut po przerwie Samborski próbował swoich sił strzałem z większej odległości. Niestety, ten okazał się niecelny. Z kolei w 55’ w doskonałej sytuacji do zdobycia bramki znalazł się T.Hajduk. Po błędzie namysłowskich defensorów (złe wybicie) piłka trafiła pod nogi wspomnianego zawodnika, po strzale którego najwyższym kunsztem bramkarskim popisał się Stasiowski. Popularny „Stachu” rzucił się w swoją lewą stronę, wyciągnął rękę do góry i w ten sposób odbił piłkę do boku. Miejscowi kibice nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli, bo gol zdawał się być nieuchronny. Ale interwencja naszego golkipera była przepiękna. Parafrazując piłkarskie powiedzenie, w 57’ niewykorzystane rzuty rożne Startu mocno się na nim zemściły. I co najbardziej irytujące, też po kornerze. Z prawej strony Bielak idealnie zacentrował na głowę Fedyna, a ten umieścił piłkę w siatce. A żeby irytacji nie było za mało, 4 minuty później z lewej strony (też po dorzucie z „rogu”) głową trafił do bramki D.Hajduk i w momencie zrobiło się 2-0 dla Racławii! W 68’ bardzo aktywny T.Hajduk przedarł się lewą stroną przez namysłowską defensywę i znalazł się „sam na sam” ze Stasiowskim. Nasz bramkarz zdecydowanie wybiegł z bramki, skrócił kąt strzału i w ten sposób uratował nas przed utratą trzeciej bramki. Dwie minuty później (70’) do rzutu wolnego (22 metry) podszedł Biliński, który w przekroju całego spotkania dobrze egzekwował stałe fragmenty gry. Tym razem też tak było, gdyż posłał piłkę prosto w okienko strzeżonej przez Kanię bramki! Czerwono-czarni złapali kontakt z przeciwnikiem i odważniej zaatakowali, mając nadzieję na uratowanie w tym spotkaniu choćby jednego punktu. Ale nadzieję, którą dał nam Kamil, w 78’ szybko „odebrał” Szymon Włoszczyk. Nasz młody defensor popełnił szkolny błąd w przyjęciu piłki, 5 metrów od własnej bramki. Futbolówka przeszła mu pod podeszwą i trafiła do czyhającego na prezent Bielaka, który z dziecinną łatwością umieścił piłkę w siatce. Gospodarze ponownie wyszli na dwubramkowe prowadzenie, które de facto podłamało namysłowian. Od tego momentu gra wyraźnie siadła. Owszem, Start miał jeszcze sytuację w 87’, lecz Samborski uderzył wysoko nad bramką Racławii. Gospodarze skupili się głównie na skradaniu kolejnych sekund, wybijając piłkę jak najdalej poza pole gry. Ta w efekcie albo lądowała w szczerym polu, albo w przylegającym do boiska rowie, albo też w zagajniku za jedną z bramek.

Mecz w Racławicach niemile zaskoczył nas wynikiem. Potwierdził jednak nieobliczalność naszego zespołu. Jesteśmy chimeryczni i to chyba największa w tej chwili bolączka drużyny. Zagraliśmy słabo. Drużyna popełniała błędy przy stałych fragmentach gry rywali, do tego nie wykorzystała stworzonych sobie sytuacji. W takich okolicznościach trudno myśleć o sukcesie. Sytuację pogorszyła kontuzja grającego trenera. Na domiar złego zmuszony był zagrać chory Tistek, gdyż nie mogliśmy skorzystać z Rembielaka, który na mecz pojechał kontuzjowany. Szkoda, że czerwono-czarni nie potrafili osiągnąć takiego poziomu koncentracji i determinacji, jak przed tygodniem z wyżej notowaną Stalą Brzeg. To bowiem podstawa, by myśleć o czymkolwiek więcej, niż porażce. Efekt? Zostawiamy w Racławicach Śląskich komplet punktów na rzecz zespołu, który wcześniej notował fatalne wyniki. [SK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy