Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Czerwone karne i blamaż

Odsłony: 17710

Przed meczem przypominaliśmy historię gier pomiędzy oboma zespołami w XXI wieku. Jak się okazało, uzbierało się ich do tej pory aż osiemnaście. Śmiało mogliśmy więc stwierdzić,

że obie drużyny znają się jak "łyse konie". Spośród dziewięciu wyjazdowych gier Startowi ze Swornicą udało się wygrać jedną. W trzech innych przypadkach zanotowaliśmy remis. Konfrontacja w Czarnowąsach nie zapowiadała się więc na łatwą. Nikt z nas jednak nie przypuszczał, że podopolską miejscowość opuszczać będziemy w aż tak fatalnych nastrojach. Przegrać mecz zawsze można, trudno jednak przejść do porządku dziennego nad laniem, które sprawiła nam "Swora".

Znakomicie w spotkanie mogli wejść czerwono-czarni. W 3' faulowany w środkowej strefie był Kamil Błach. Z rzutu wolnego ciętą piłkę w pole karne gospodarzy posłał Szpak. Zagranie naszego rozgrywającego minęło defensywę „Swory” i spadło pod nogi zaskoczonego nieco tym faktem  Żołnowskiego. Ten z 6 metrów nie zdołał oddać precyzyjnego strzału i Stodoła, odważnym rzutem pod nogi naszego zawodnika, zażegnał niebezpieczeństwo. Jak się później okazało, to miłe złego dla Startu początki, lecz koniec żałosny. Jak się później okazał, była to najklarowniejsza okazja, jaką namysłowianie stworzyli sobie w tym spotkaniu!

Miejscowi mogli wyjść na prowadzenie w 8'. Sikorski dośrodkował z boku szesnastki przed bramkę, a tam nadbiegający Scisło głową przeniósł z bliska futbolówkę nad poprzeczką. W 12' swoich sił z dystansu spróbował z kolei Sikorski, ale jego uderzenie w bezpiecznej odległości minęło „świątynię” Rozmusa. Po dłuższym fragmencie ciszy w 20' przed szansą stanął Scisło. Błąd w przyjęciu popełnił Żołnowski i wspominany piłkarz tuż zza pola karnego przymierzył minimalnie obok słupka.

Podsumowując pierwsze półgodziny gry, spotkanie miało wyrównany przebieg. Żadnej ze stron nie udało się osiągnąć większej przewagi. Mecz nie obfitował też w zbyt dużą ilość podbramkowych spięć. W 31' gospodarzom udało się jednak wyjść na prowadzenie. Luptak dośrodkował z boku szesnastki przed bramkę, a tam Jaworski świetną „główką” nie dał żadnych szans Rozmusowi. Naszemu golkiperowi nie pozostało nic innego, jak odprowadzić wzrokiem piłkę do siatki.

Premierowe trafienie sprawiło, że Swornica zaczęła z każdą kolejną akcją nabierać wiatru w żagle. Już po kolejnej minucie w naszej szesnastce zapanowało spore zamieszanie. Wyjaśnił je Wróbel, którego strzał został zablokowany. Tym samym rywale wywalczyli rzut rożny, który bardzo nieprecyzyjnym strzałem z linii pola karnego sfinalizował Luptak. W kolejnej akcji (36') zbyt dużo miejsca na własnym przedpolu zostawiliśmy Sciśle, który momentalnie uderzając, szybko je wykorzystał. Piłka w tej sytuacji przeleciała obok słupka. W 39' nie mieliśmy już tyle szczęścia. Sikorski znalazł lukę w naszej defensywie i przytomnie zagrał do wybiegającego na czystą pozycję Jaworskiego. Ten z ostrego kąta kropnął po ziemi w długi róg i gospodarze cieszyli się z drugiego trafienia.

To nie był jednak koniec nieszczęść, jakie spadły na naszych zawodników w pierwszej części gry. W 41' Słonecki z 25 metrów uderzył jeszcze w bezpiecznej odległości od bramki. Ale kilkanaście sekund później sprawy przybrały już tragiczny scenariusz. Wróbel na naszej połowie zdecydował się na krótkie podanie do Sikorskiego, który prostopadłym zagraniem wypuścił w bój Jaworskiego. Do futbolówki momentalnie ruszył też Rozmus. Napastnik miejscowych okazał się szybszy, a nasz golkiper odważnym rzutem na piłkę „ściął” napastnika miejscowych. Po tej interwencji Damian długo nie podnosił się z murawy. Widok cierpiącego Rozmusa nie zrobił jednak na arbitrze żadnego wrażenia i po chwili „Bośniak” z czerwoną kartką na koncie powędrował pod prysznic. Z kolei Scisło ustawiał już piłkę na jedenastym metrze. Między słupki, zastępując Jandę, wszedł Kuleszka, a doświadczony snajper „Swory” nie dał żadnych szans naszemu zmiennikowi. Futbolówka poleciała w prawo, Kuleszka zaś w tym momencie pofrunął w lewo. W ten sposób rozpoczął się dramat namysłowskiego Startu. Podopieczni Bogdana Kowalczyka zeszli na przerwę w osłabieniu, przegrywając przy tym aż 0-3.

W drugiej połowie, biorąc pod uwagę naszą mizerię w ofensywie w pierwszych 45 minutach, przyszło nam już tylko walczyć o uniknięcie kompromitacji. Niestety, sztuka ta nam się nie udała. Zaraz po przerwie (47') Sikorski z 22 metrów przymierzył jeszcze wysoko nad bramką. W 52' byliśmy z kolei świadkami jedynej przyzwoitej akcji Startu w ofensywie po zmianie stron. Jej autorem był Kamil Błach, który przedarł się z piłką lewą stroną, po czym z okolic pola karnego potężnie uderzył niewiele nad poprzeczką.

W 61' zanotowaliśmy natomiast najładniejszą akcję spotkania. Swornica ruszyła lewą stroną, po czym piłka zagrana została przed pole karne, gdzie dzieła plasowanym strzałem przy słupku dokończył Benedyk. Po raz kolejny po długopis sięgnęliśmy w 67', gdy tuż przed naszą szesnastką leżał Biliński. Gospodarze nie przerwali akcji, kontynuując grę. Piłka w końcu trafiła w polu karnym do Jaworskiego. Ten chciał ją przerzucić nad Żołnowskim, jednak nasz stoper poślizgnął się i spadająca futbolówka trafiła w jego rękę. Arbiter dyktując „jedenastkę”, postanowił jeszcze wyrzucić z boiska „Żołiego”. Z tą decyzją nie mogli się pogodzić zwłaszcza Marek Gąska i Samborski. Pierwszy odesłany został z ławki rezerwowych do szatni, drugi zaś ukarany został żółtą kartką. Za wymierzenie kary po raz drugi wziął się Scisło. Tym razem zmienił róg, w który uderzył. Efekt pozostał jednak ten sam i w 70' wynik brzmiał 5-0 dla Swornicy.

Kluczowym pytaniem w tym momencie było, ile jeszcze – grając w przewadze dwóch zawodników – gospodarze są w stanie zdobyć bramek do końca spotkania. Okazji mieli co najmniej kilka, ale ostatecznie stanęło na jeszcze jednym trafieniu. Jednak po kolei. W 75' Wróbel z woleja (z 14 metrów) trafił wprost w Kuleszkę. W następnej akcji (78') Michoń dobrze podłączył się do akcji ofensywnej i już z pola karnego, uderzając po długim rogu, chybił. Z kolei w 80' Benedyk wypuścił w bój Syldorfa, który kropnął w Kuleszkę. Poprawka Scisły przeleciała zaś wysoko nad poprzeczką. W 82' Michoń skopiował swoją akcję sprzed czterech minut. Z tą różnicą, że tym razem trafił w boczną siatkę. Gospodarze dopięli w końcu swego w 85'. Po centrze z boku boiska Brzozowski świetnym uderzeniem głową zdobył szóstą bramkę dla swojego zespołu. W końcówce to przede wszystkim Kuleszka uchronił nas przed jeszcze wyższą porażką. W 87' „z pomocą” przyszedł mu jeszcze Wróbel, który z 23 metrów strzelił obok słupka. Później Paweł musiał uwijać się już jak w ukropie. W 89' po dograniu z boku z bliska na bramkę uderzył Niemiec. „Dudek” jednak fantastyczną interwencją, odbijając strzał jedną ręką, zastopował próbę rywala. Niemiec przegrał też pojedynek z naszym golkiperem już w doliczonym czasie gry, gdy po wycofaniu z linii końcowej kropnął wprost w niego.

W najczarniejszych snach nie tak wyobrażaliśmy sobie wizytę namysłowian w Czarnowąsach. Owszem, ostatnio ulegliśmy pod Opolem 1-5, jednak nic nie zwiastowało, żeby mogło być jeszcze gorzej. Oczywiście o skali porażki w głównej mierze zadecydowały dwie czerwone kartki. Właściwie po zabawie było już przed przerwą, kiedy to straciliśmy trzecią bramkę i Rozmusa. Druga połowa była już tylko walką o uniknięcie blamażu. Sztuka ta jednak się nie udała i kompromitująca porażka niechlubnie zapisała się w historii naszego klubu.

Uczciwie trzeba jednak przyznać, że trudno było myśleć o punktach, skoro w ofensywie właściwie nie zaistnieliśmy. I nie mówimy tutaj o wydarzeniach z drugiej połowy. Wracamy jeszcze do czasu sprzed pierwszego rzutu karnego, kiedy obie drużyny miały w swoich szeregach po jedenastu zawodników. Udało nam się wówczas stworzyć zaledwie jedną okazję bramkową. Taki stan rzeczy był głównie spowodowany tym, że Łukasz Szpak, wobec absencji Łukasz Bonara, nie miał żadnego wsparcia w akcjach ofensywnych od swoich partnerów z linii środkowej. Biorąc pod uwagę niemoc naszych skrzydłowych, wachlarz wariantów Startu w grze z przodu został mocno zredukowany. A że później sprawy potoczyły się tak, jak napisaliśmy, mecz zakończył się dla nas klęską. Wypada mieć nadzieję, że podopieczni Bogdana Kowalczyka wyciągną z dwóch ostatnich porażek właściwe wnioski i w spotkaniu z rezerwami Ruchu Chorzów postarają się o rehabilitację. [MW]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy