Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Alfabet Startu - cz. I

Odsłony: 12088

Corocznie, po zakończeniu każdego sezonu rozgrywkowego, na naszych łamach podsumowujemy dokonania piłkarzy namysłowskiego Startu. Tym

razem też tak czynimy tyle, że w sposób odbiegający od wcześniej przyjętych standardów. Nie będziemy więc analizować III-ligowej tabeli, sprawdzając kto we wszelkiej maści statystykach okazał się najlepszy, a kto najgorszy. Postanowiliśmy przygotować „Alfabet sezonu”, opracowując go przede wszystkim z perspektywy czerwono-czarnych. Zapraszamy do lektury.

A – jak amulet. Za takowy uznać można nowe, niezwykle efektowne stroje Startu (koszulki w czerwono-czarne pionowe pasy, czarne spodenki i pasiaste, czerwono-czarne getry). W nich namysłowianie wystąpili tylko 2-krotnie i to dopiero pod koniec sezonu. Ale w obu występach stworzyli bardzo emocjonujące spektakle, odrabiając 2-bramkową stratę zarówno do Odry Wodzisław (z nawiązką, bo wygraliśmy 5-3) oraz LKS-em Czaniec (doprowadzając do remisu 2-2). Czy nowe kostiumy równie szczęśliwe okażą się w IV lidze? Oby.

B – jak bliźniacy. Miała swoich bliźniaków Polonia Warszawa, a później także reprezentacja Polski (mowa o braciach Żewłakow). Ma też swoich „klonów” namysłowski Start. Wychowankowie Kamil i Krystian Błach (na zdjęciu poniżej) w minionej kampanii należeli do ważnych ogniw jedenastki walczącej o piłkarski honor Namysłowa. Co ciekawe, to jedyni w historii Startu bliźniacy, którzy mieli możliwość reprezentowania klubu w rozgrywkach szczebla centralnego! Zdecydowana większość kibiców rozpoznaje ich tylko na boisku, po numerach na koszulkach (Kamil występował z nr 6, a Krystian z „piątką”). „W cywilu” natomiast różnicę między nimi zauważają chyba tylko najbliżsi ;-)

C – jak cierpliwość. W zakończonym niedawno sezonie fani ekipy znad Widawy musieli się nią wykazywać w stopniu najwyższym. Kibice naocznie przekonywali się, że ostatnie III-ligowe rozgrywki były dla chłopaków pasmem udręk i zbierania razów. Zarówno jesienią, jak i wiosną, Start zanotował serię 9 porażek z rzędu, co okazało się nowym anty-rekordem w historii naszych występów na poziomie centralnym.

D – jak dorobek. Ten w przekroju całego sezonu nie rzucił na kolana. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że był wręcz marny. Z 30 meczów czerwono-czarni wygrali raptem 6-krotnie. Do tego 2 razy podzielili się punktami i aż 22-krotnie przegrali. Łącznie nasi pupile uzbierali 20 punktów, co pozwoliło im zająć przedostatnie (nr 7) miejsce w spadkowej grupie C. Do lokaty gwarantującej utrzymanie w III lidze nasz zespół stracił 23 „oczka”, czyli więcej niż zdobył punktów...

Fot.: Krystian i Kamil Błach (od lewej). Dwaj bliźniacy w czerwono-czarnych barwach, którzy wspólnymi występami na boiskach III ligi przeszli do historii Startu Namysłów. [zdjęcie: KK/StartNamyslow.pl]

E – jak emocje. Zespół Startu Namysłów nie dostarczył ich zbyt wielu. Z informacji ujętych pod pozycją „D” można łatwo wywnioskować, że takowe były naszym udziałem raptem kilkukrotnie. Bez dwóch zdań najwięcej emocji dostarczyły nam trzy mecze. Jesienny ze Szczakowianką Jaworzno w Namysłowie, który ekipa Bogdana Kowalczyka wygrała 4-2 oraz dwa wiosenne, wygrana 5-3 z Odrą Wodzisław Śląski oraz remis 2-2 w Czańcu z LKS-em.

F – jak frustracja. Niestety, pozytywne emocje zdecydowanie częściej przesłaniała kibicom frustracja. Największej doświadczyliśmy w dniu Święta Konstytucji, gdy Start sromotnie poległ w Namysłowie z rezerwami zabrzańskiego Górnika. Klęska 0-8 nie wymaga komentarza – okazała się naszą najwyższą przegraną w historii występów czerwono-czarnych na poziomie ponadwojewódzkim. Źle wspominać też będziemy pozostałe klęski, a było ich naprawdę sporo: dwukrotnie po 0-4 ze Skrą Częstochowa, 0-6 ze Swornicą, 1-6 z Szombierkami, 0-5 z Górnikiem Wesoła, 0-4 z Piastem Strzelce Opolskie i wreszcie kolejna przegrana z zabrzanami, tym razem wyjazdowe 1-5.

G – jak gole. Tych namysłowianie strzelili w rozgrywkach 28. To niewiele i nie udało nam się osiągnąć choćby minimum przyzwoitości, jakim jest średnia jednego gola na mecz (rozegraliśmy 30 ligowych spotkań). Straciliśmy ich za to aż 87, co jest zarówno naszym niechlubnym klubowym rekordem na poziomie ponadwojewódzkim, jak i rekordem tegorocznego sezonu. Żaden z uczestników III ligi opolsko-śląskiej nie przekroczył bariery 80 goli, a mowa jest o całej 24-drużynowej stawce (wliczając w to również wycofane jesienią ekipy LZS-u Leśnica oraz Przyszłości Rogów, które wiosną każdy mecz „przegrywały” walkowerem 0-3!). Dla nas wspomniana liczba jest tym bardziej smutna, ponieważ równocześnie ustanowiliśmy też nowy anty-rekord w historii III ligi regionu opolsko-śląskiego (jako klasy rozgrywkowej nr 5). Przypominamy, że w nowej formule III liga toczy się od sezonu 2008/09, a dotychczasowy niechlubny wynik należał do piłkarzy KS Krasiejów, którzy w edycji 2010/11 stracili łącznie 84 bramki (z tą jednak różnicą, że popularne „Dinozaury” po rundzie jesiennej wycofały się z rozgrywek). Cóż, nie jest to przyjemna świadomość, ale trzeba z nią żyć dalej i... postarać się o szybką rehabilitację.

H – jak hit. Tym mianem bez dwóch zdań ogłosić trzeba domowy pojedynek z wodzisławianami. Czerwono-czarni zafundowali kibicom prawdziwy piłkarski rollercoaster, gdy najpierw objęli prowadzenie ze sprawą Jordana, a następnie stracili 3 bramki. Chłopcy jednak się nie poddali i ze stanu 1-3, z byłym ekstraklasowiczem wyciągnęli wynik do stanu 5-3!

I – jak inicjatywa. Tę w czasie meczów częściej posiadali rywale, choć należy pamiętać, że byliśmy też świadkami potyczek, w których to (rzadko, bo rzadko) inicjatywę mieli czerwono-czarni. Posiadanie piłki nijak się jednak ma do zdobyczy punktowych i choćby z tego względu skromny dorobek Startu warto docenić. Wiosną inicjatywę ożywienia kibiców podjęli też działacze, którzy starali się umilać kibicom pobyt na trybunach. Były gry i zabawy dla dzieci w przerwie meczu, była także zjeżdżalnia i trampolina dla najmłodszych. Pojawiał się grill i niskoprocentowe piwo dla pełnoletnich. Wreszcie we współpracy z kibicami co dwa tygodnie podejmowano akcję informacyjną o domowych meczach (plakaty, Internet, samochód poruszający się ulicami miasta, z głośników którego informowano o spotkaniu). Niestety, podjęte działania w niewielkim stopniu zwiększyły frekwencję na trybunach, co można sprowadzić do jednego zasadniczego wniosku: ta w największym stopniu zależy od wyników.

J – jak jedenastka. „Jedenastki”, zdecydowanie częściej nazywane rzutami karnymi, arbitrzy dyktowali w meczach Startu Namysłów dosyć często. W całym ligowym sezonie uzbierało się ich aż 20, z czego 9 dla czerwono-czarnych. Podstawowym egzekutorem karnych był w naszym zespole Rafał Samborski, który z 8 swoich prób wykorzystał 6. W jednym przypadku „z wapna” uderzał (celnie zresztą) Rafał Żołnowski. Stało się tak dlatego, że akurat „Sambor” znajdował się na ławce rezerwowych (mecz w Bielsku-Białej z Podbeskidziem II). Jak łatwo policzyć, nasi przeciwnicy strzelali z punktu karnego 11-krotnie, z tym, że naszych golkiperów pokonali 9 razy. Pomylili się P.Woldan ze Skry Częstochowa (trafił w słupek bramki strzeżonej przez Rozmusa) oraz Groborz z Piasta II Gliwice (jego próbę obronił Kuleszka).

K – jak kartki. Tych namysłowscy gracze nazbierali w minionym sezonie rekordową liczbę. Aż trudno uwierzyć, ale to prawda: w 30 meczach czerwono-czarni zobaczyli 78 kartoników w kolorze żółtym oraz 9 w kolorze czerwonym (w tym 4 za podwójną żółtą)!!! W teorii osiągnęliśmy mało chwalebną średnią 2,6 żółtej kartki na mecz. Do tego właściwie co trzeci mecz kończyliśmy w osłabieniu. W praktyce przydarzyły się naszych chłopcom dwa mecze, które kończyli nawet w 9-tkę! To spotkanie ze Swornicą Czarnowąsy (0-6) i Szczakowianką Jaworzno (3-2). Mecz w Chorzowie z rezerwami Ruchu (0-3) Start kończył w 10-ciu, jednak już po spotkaniu czerwoną kartkę za krytykowanie orzeczeń sędziego zobaczył Marcin Zajączkowski. „Zając” był również „bohaterem” przedostatniego meczu w III lidze, który rozegraliśmy w Czańcu (2-2). Wówczas zobaczył żółtą kartkę wcześniej (62’), niż wszedł na boisko (73’)! To efekt głośnej krytyki poczynań arbitra podczas rozgrzewki za jedną z bramek i wychwycenia jej przez najbardziej zainteresowanego.

L – jak legenda. Nie mamy na myśli „Legendarnych Czerwono-Czarnych” (bo tak nierzadko nazywamy Start), ale klubowe legendy polskiego futbolu. Tak się złożyło, że w zakończonych rozgrywkach namysłowscy gracze mieli okazję zmierzyć się z rezerwowymi zespołami dwóch najbardziej utytułowanych klubów w Polsce. Mowa o Ruchu Chorzów i Górniku Zabrze. Wyników nie będziemy miło wspominać, ale możliwości zobaczenia w akcji reprezentantów już tak. W konfrontacji z zabrzanami nasi chłopcy mieli okazję zagrać przeciw Antoniemu Łukasiewiczowi oraz Robertowi Jeżowi (odpowiednio kadra Polski i Słowacji). A do tego sprawdzili umiejętności Tomasa Majtana (Słowak z przeszłością w Lidze Mistrzów). Z chorzowianami wspomnienia też są nie mniej ciekawe. W obu meczach ze Startem wystąpił Maciej Sadlok (też reprezentant kraju), natomiast w chorzowskim rewanżu czerwono-czarni mieli okazję zagrać na legendarnym stadionie przy ulicy Cichej. Widzów na meczu było raptem 50-ciu, ale postaci na trybunach zacne. Że wspomnimy choćby Dariusza Gęsiora, Piotra Lecha czy aktualnego coacha pierwszej ekipy „niebieskich”, Jana Kociana.

Na literze „L” kończymy pierwszą część „Alfabetu Startu”. W niedzielę opublikujemy część drugą i ostatnią. [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy