Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Walka na... Walce

Odsłony: 9166

III liga obejmująca region Śląska i Opolszczyzny, wychodzi właśnie na ostatnią prostą. Za nami 22 mecze fazy zasadniczej oraz półmetek fazy finałowej (w przypadku

namysłowskiego Startu, to 4 spotkania w spadkowej grupie C). Do zakończenia rozgrywek pozostały nam 4 potyczki z zespołami, z którymi gramy od... maja. Tak, to nie pomyłka. Na skutek dwuetapowych rozgrywek, rewanże – z ekipami w komplecie reprezentującymi województwo śląskie – rozegramy w ciągu dwóch najbliższych tygodni. Na pierwszy ogień trafiają nam się rezerwy Górnika Zabrze. A co to oznacza, chyba wszyscy wiedzą. Niezorientowanych informujemy, że na hasło „rezerwy 14-krotnych Mistrzów Polski” momentalnie ogarnia nas spory niepokój. To efekt potyczki, którą czerwono-czarni rozegrali w długi majowy weekend, a którą zakończyła się naszą klęską. Porażka 0-8 na własnym boisku przeszła do historii, jako najwyższa przegrana namysłowian na poziomie ponadwojewódzkim, gdzie z przerwami występowaliśmy w latach 1992-2014. Młoda zabrska ekipa udzieliła naszym piłkarzom bardzo srogiej lekcji i mamy nadzieję, że chłopcy wyciągnęli z niej wnioski. Bo nie wyobrażamy sobie, aby mogło dojść do powtórki. Z drugiej strony obawy przed tym spotkaniem mamy naprawdę spore, o czym za chwilę.

„Trójkolorowych” przedstawiać dziś nie będziemy, bo uczyniliśmy to trzy tygodnie temu. Poza tym tylko totalny ignorant mógłby nie kojarzyć, że Górnik, to jedna z największych piłkarskich marek w naszym kraju. 14 tytułów mistrzowskich, do tego 6 Pucharów Polski (w tym 5 zdobytych z rzędu w latach 1968-72!) oraz finał nieistniejącego już (a szkoda) Pucharu Zdobywców Pucharów w edycji 1969/70. Tyle o rywalu w wielkim skrócie.

Co przed nami? Mecz o ekstremalnym stopniu trudności, wynikającym i owszem, z siły przeciwnika, ale przede wszystkim ze względu na absencje w czerwono-czarnym obozie. Trener Bogdan Kowalczyk dzisiejszą noc spędzi pewnie na rozmyślaniach, kim zastąpić wyeliminowanych z tego spotkania zawodników. W poprzednim tygodniu sędzia Szymon Grabara z Sosnowca wykartkował Start w Bielsku-Białej w sposób wołający o pomstę do nieba. Jak znamy życie, słabo gwiżdżący arbiter żadnej kary nie otrzyma. Nas ukarał jednak w sposób najgorszy z możliwych, bo wypadli nam z gry Łukasz Szpak, Łukasz Bonar oraz Damian Zalwert. A to trzech zawodników decydujących o obliczu drużyny!!! W naszej biedzie, ten kartkowy cios, to istny „gwóźdź do trumny”. No, ale nie można się poddawać. Owszem, przed spotkaniem nasze i tak niewielkie szanse na sukces, w zaistniałej sytuacji spadają do absolutnego minimum. To jednak szansa sprawdzenia przez namysłowskiego coacha zawodników na co dzień wchodzących z ławki. Innej opcji nie ma i paradoksalnie ten aspekt może być naszym atutem. Trener Kowalczyk ma chyba szósty zmysł, skoro już przed tygodniem zdecydował się nieco poeksperymentować. Teraz opcja eksperymentalna jest mocno wymuszona. Jeśli jednak zespół przez niemal godzinę dobrze wyglądał pod Klimczokiem, to dlaczego nie mielibyśmy być świadkami powtórki? Oczywiście mamy na myśli powtórkę gry sprzed przerwy, bo końcowy wynik w ogóle nie przypadł nam do gustu. Przypomnijmy, że z rezerwami Podbeskidzia przegraliśmy 2-5 i była to nasza ósma porażka z rzędu. Katastrofalna seria z pewnością nie wzbudza zaufania wśród namysłowskich kibiców, a wręcz zniechęca do zaglądania na stadion. Piłkarze mają tego świadomość, lecz nie można im absolutnie odmówić starań, aby ten fatalny trend odwrócić. Fakty są jednak dla nas nieubłagalne: aktualnie posiadamy drużynę o bardzo skromnym, jak na III-ligowe warunki, potencjale. Dlatego priorytetem jest godne pożegnanie się z rozgrywkami opolsko-śląskimi i budowa drużyny pod kątem występów IV-ligowych. Smutna proza życia. Czasem jednak trzeba zrobić krok do tyłu, aby później postawić dwa kroki (oby) w przód.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w sobotę zwycięzca może być tylko jeden. Za zabrzanami przemawia każdy racjonalny argument. Przede wszystkim pozycja w tabeli i dorobek punktowy. Po 26 meczach „Trójkolorowi” mają 41 „oczek” na koncie z tytułu 12 zwycięstw, 5 remisów i 9 porażek. Do tej pory ekipa z Roosvelta (choć zagramy przy Jaskółczej) strzeliła konkurencji 40 goli, a straciła 24. U siebie w bieżących rozgrywkach zanotowała 7 wygranych, 2 remisy i 4 przegrane (bramki 19-10). Na obecną chwilę zespół prowadzony przez Dariusza Kosełę może pochwalić się serią 5 meczów bez porażki (3 sukcesy i 2 podziały punktów). Ostatnimi pogromcami górników była drużyna pawłowickiego Pniówka, która 19 kwietnia wyjechała z Zabrza z kompletem punktów po zwycięstwie odniesionym w najskromniejszych rozmiarach (1-0). Taki sukces wzięlibyśmy z pocałowaniem ręki i pewnie fetowalibyśmy go cały tydzień... Ale jak realnie myśleć o punktach, gdy po głowie chodzi koszmar meczu domowego? Jedyną receptą jest tu całkowity reset głów naszych chłopaków. Właśnie kwestia mentalna będzie tu najistotniejsza. Jeśli trenerowi uda się „oczyścić” piłkarskie umysły, to będzie to już połowa sukcesu. W czarnych barwach widzimy natomiast sytuację, w której drużyna wychodzi na murawę ze świadomością koszmaru będącego ich udziałem w Święto Konstytucji. Tu nie można kalkulować. Tu trzeba podjąć rękawicę i walczyć. Jak mówił główny bohater filmu „The Rise & Fall of a White Collar Hooligan”: „W futbolu nie chodzi o wygraną i przegraną. Chodzi zawsze o walkę”. Wierzymy, że czerwono-czarni są w stanie tę walkę podjąć i po ostatnim gwizdku będziemy im mogli powiedzieć, że wykonali dobrą robotę.

Startowi nie będzie łatwo, to oczywiste. W tabeli z 16 punktami toczymy korespondencyjny pojedynek ze Szczakowianką, aby utrzymać 7. pozycję w spadkowej grupie C (jaworznianie mają o 1 punkt mniej). Bilans bramkowy mamy najgorszy w całej lidze i wynosi 20-75. Jak wspomnieliśmy, przegraliśmy 8 ostatnich gier, a w sumie daliśmy się ograć już 20-krotnie (przy 5 zwycięstwach i 1 remisie). Chłopcy grają zrywami, nie mogąc rozegrać dwóch równych połówek. Wreszcie już z ligi spadliśmy, podczas gdy Górnik zaciekle walczy o utrzymanie. Na obecną chwilę nasi sobotni przeciwnicy zajmują bezpieczną lokatę (nr 2), mając 5 punktów zapasu nad ścigającym ich Podbeskidziem. Przy czterech meczach do końca nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte. Niemniej sukces z czerwono-czarnymi do tego celu może ich znacząco przybliżyć.

Fot.: W premierowym meczu namysłowian z "Trójkolorowymi" Rafał Wolsztyński (na pierwszym planie) strzelił nam aż 5 goli! Młody napastnik rezerw 14-krotnego Mistrza Polski ma pewnie sporą chrapkę, aby ponownie zasmucić naszych kibiców, a przy okazji pokazać się trenerowi ekipy ekstraklasowej. Mamy nadzieję, że to mu się jednak nie uda... [zdjęcie: www.gornikzabrze.pl]

Szczególną opieką nasi defensorzy powinni otoczyć Rafała Wolsztyńskiego. 19-latek dał nam się mocno we znaki, w namysłowskiej batalii aplikując aż 5 goli!!! Łącznie ma ich na koncie 12 i pewnie wielką chrapkę, aby kosztem Startu tę strzelecką statystykę poprawić. Pozostali zawodnicy są za jednym z bliźniaków (w drużynie gra jego brat Łukasz) bardzo daleko. No, ale nie powinno to szczególnie dziwić, bo jak to w drużynach rezerw, rotacja w składzie jest bardzo duża. Świadczy o tym choćby to, że po 3 gole na koncie mają Wojciech Łuczak, Przemysław Oziębała i Michał Płonka. Dwaj pierwsi na co dzień występują w Ekstraklasie, natomiast Płonka wiosną walczy o uratowanie I ligi Energetykowi ROW Rybnik. 10 innych piłkarzy strzeliło po 2 lub po 1 golu (w tym m.in. Szymon Drewniak, obiecujący piłkarz, który do Górnika trafił z poznańskiego Lecha).

U nas prym z 6 golami wiedzie Rafał Samborski, o którym mówi się, że stanowi 70% potencjału ofensywnego Startu. Faktycznie trudno wyobrazić sobie atak bez „Sambora”. Na zachętę jego konkurentom wspomnimy jednak, że gra ofensywna przed tygodniem (gdy Rafał siedział na ławce) wyglądała całkiem obiecująco… 3 bramki w dorobku ma inny Rafał, Żołnowski. Natomiast po 2 trafienia zaliczyli obrońcy Damian Zalwert i Krystian Błach oraz atakujący Marcin Zajączkowski. Brakujące 5 trafień było autorstwa 5 piłkarzy.

Wracając do jutrzejszej batalii, smuci nas fakt, że w kończącym się sezonie zagraliśmy ze wszystkimi rezerwowymi drużynami Ekstraklasy i w 6 takich meczach nie udało nam się choćby raz zremisować. Przegraliśmy dwukrotnie z Piastem II Gliwice (0-1, 1-3) oraz zapleczem chorzowskiego Ruchu (1-3, 0-3). Po razie ulegliśmy też zabrzanom (0-8) oraz Podbeskidziu (2-5). Retorycznym wydaje się więc pytanie, na co możemy liczyć w rywalizacji, która czeka nas za kilkanaście godzin? Ale powtórzymy po raz kolejny – przede wszystkim zespół musi podjąć walkę. Brzmi idiotycznie? Wcale nie. Niżej podpisany pamięta mecz sprzed wielu lat, w którym to namysłowianie byli zdecydowanym faworytem i w czasie gry napierali niemiłosiernie, w posiadaniu piłki będąc niemal cały czas. To III-ligowe spotkanie z kwietnia 1995 roku. To ten sam rok, w którym awansowaliśmy na zaplecze Ekstraklasy. Pojechaliśmy do dalekich Krzeszowic, gdzie w roli gospodarza podejmował nas broniący się przed spadkiem Górnik Siersza. I co? Górnicy zaraz po przerwie wykorzystali jeden z nielicznych ataków, a namysłowianie przez cały mecz bili głową w mur. Dochodzili do pola karnego i tam byli stopowani. Znamienne były słowa libero z Sierszy, który cały czas na swoich kolegów krzyczał, aby nie pozwolili Startowi wjechać w szesnastkę. Efekt końcowy? Mecz ten zakończył się zwycięstwem Górnika 1-0. Stare dzieje, ale ku pokrzepieniu serc warto czasem powspominać. Dlaczego jutro role nie miałyby się odwrócić? Nierzadko powtarzamy, że piłka nożna przez to jest najpopularniejszym sportem na świecie, że jest nieprzewidywalna. I choć absolutnie nic nie przemawia za uzyskaniem przez Start choćby remisu, my tak nie myślimy. Kibice niejedno przecież widzieli.

Czego spodziewać się po batalii w Zabrzu? Na cuda specjalnie nie liczymy, choć każdy inny wynik niż porażka byłby w tych kategoriach potraktowany. Nie znaczy to jednak, że już przed meczem z pokłonem przyjmiemy porażkę. Co to, to nie. Nie ma takiej opcji. Liczymy przede wszystkim na walkę. Zresztą trudno, aby było inaczej, skoro zagramy na stadionie Walki! Czekamy na walkę jak w boksie, z wysoko podniesioną gardą. Jutrzejszy mecz możemy porównać do walk Witalija Kliczko z Albertem Sosnowskim czy Tomaszem Adamkiem. Faworyt był tylko jeden i wynik łatwy do przewidzenia. Obaj polegli z „Doktorem Żelazna Pięść” po nokautach w 10. rundzie. Ale obaj zebrali pochlebne recenzje za wielką determinację w konfrontacji z mocarzem bokserskich aren. Trochę się zagalopowaliśmy? Być może. Mamy jednak nadzieję, że w dosyć obrazowy sposób zaprezentowaliśmy różnicę w potencjale obu ekip. Zapomnieliśmy jednak o najważniejszym: spośród 47 zawodowych walki Witalij Kliczko dwie z nich przegrał…

Mecz Górnik II Zabrze – Start Namysłów (w ramach 27. kolejki III ligi opolsko-śląskiej w spadkowej grupie C), odbędzie się jutro (sobota, 24.05.) na stadionie Walki Makoszowy przy ul. Jaskółczej. Początek spotkania ustalono na godz. 18:00. Trzymajcie kciuki za czerwono-czarnych! [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy