Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Nabieranie rozpędu

Odsłony: 8428

Kto w sobotę był na meczu, ten widział. Wisława Szymborska pisała, że „nic dwa razy się nie zdarza”. Sympatycy piłki nożnej wiedzą jednak, że to nieprawda.

Pojedynek Startu ze Swornicą sprawił, że nadzieja rozpalona w namysłowskich kibicach po (rozegranym tydzień wcześniej) spotkaniu z Piotrówką wcale nie zgasła. Bynajmniej nie mamy na myśli wyników Startu i jego szans na utrzymanie w III lidze. Ze sportowego punktu widzenia to aspekt kluczowy i nikt nawet nie zamierza tego kontestować. Przyglądamy się natomiast zmianom organizacyjnym, które kibice ocenić mogą z własnej perspektywy. Jak już informowaliśmy, na wspomnianą, wiosenną premierę z „brazylijskim LZS-em” pofatygowało się 170 widzów. Nie jest to oczywiście frekwencja, która mogłaby rzucić na kolana. Trzeba jednak pamiętać, że odbudowa zaufania kibiców – tym bardziej po fatalnej pod każdym względem jesieni – nie jest zadaniem łatwym. Potrzeba cierpliwości i kolejnych inicjatyw, które zniechęcone osoby przekonają, że czerwono-czarnych przy Pułaskiego warto regularnie oglądać. Bez dwóch zdań podstawowym aspektem dla kibica są wyniki. Jeśli zespołowi idzie, to publiki z każdym meczem przybywa. Tak funkcjonuje świat sportu. W dzisiejszych czasach to jednak nie wszystko, bowiem ludzie – szczególnie młodzi – mają w perspektywie sporo innych, interesujących form spędzania wolnego czasu. I tu potrzebne jest wykonanie pracy, która ten trend może w jakiś sposób zmienić. Wiadomo, że w III lidze Start Namysłów nie należy do zespołów rozdających karty. Walki naszym ulubieńcom nie można już jednak odmówić, co potwierdza też konkurencja.

Fot. 1: Dmuchana zjeżdżalnia (na zdjęciu w tle) cieszyła się w sobotę sporym powodzeniem u dzieci. Również tych, które biegały po murawie za piłką.
[zdjęcie: archiwum własne]

Nad zapełnieniem stadionu publiką myślą nie tylko w naszym mieście. Nad problemem pochylają się sztaby analityków i innych tęgich głów w największych miastach Polski i Europy. Nie jest to zjawisko nowe. W naszym przypadku chodzi jednak o skalę i zachowanie zdrowego rozsądku. Trudno przecież porównywać działania marketingowe podejmowane np. we Wrocławiu, Frankfurcie czy Birmingham, do tych, które chcielibyśmy przeszczepić na nasz grunt. Ale podglądać i wyciągać wnioski trzeba. W Namysłowie nowy trend organizacji meczów kibice już zauważają i to – mamy nadzieję – będzie przekładać się na zwiększanie frekwencji. Do cateringu i konkursów w przerwie (dla dzieci i dorosłych) w sobotę dołożono dmuchaną zjeżdżalnię (fot. 1), cieszącą się wśród dzieciaków dużym powodzeniem. A przecież aura wcale nas nie rozpieszczała. Sobota była chłodnym dniem z przelotnymi opadami i dlatego zrezygnowano z wystawienia zapowiadanej, dziecięcej trampoliny. Tymczasem na trybunach doliczyliśmy się 230 widzów. Jak na wspomniane warunki, to wynik dający nadzieję na... jeszcze lepsze jutro. Przy okazji warto spojrzeć na poniższą grafikę, z której jednoznacznie wynika, że wspomniana liczba, to drugi wynik w obecnym sezonie! Teoretycznie nie wygląda to szczególnie krzepiąco, ale już praktyka (czytaj: jesienny punkt odniesienia) każe na sprawę spojrzeć cieplej.

Skoro klub oprócz atrakcji czysto sportowych stara się również o atrakcje ze sportem nie do końca związane, to dlaczego z tego nie skorzystać? Docierają do nas sygnały, świadczące o pozytywnym odbiorze przez kibiców organizacji dotychczasowych meczów. Klub nie powinien więc schodzić z obranej drogi, w której realnie mierzy siły na zamiary. Skromnie może być, ale jeśli będzie miło i przyjemnie, to – miejmy nadzieję – znów wróci „moda na Start”. Spędzenie dwóch godzin na stadionie, obejrzenie w akcji swojego klubu, a przy tym możliwość partycypacji w innych atrakcjach, to chyba dobra alternatywa dla... innych zajęć.

Fot. 2: Mimo kiepskiej aury, na trybunach Stadionu Sportowego w Namysłowie pojawiło się w sobotę całkiem sporo, jak na aktualne warunki, publiczności.
[zdjęcie: archiwum własne]

Od kilku dobrych lat Anglicy forsują świetną ideę, mającą zrównoważyć piłkarski świat na Wyspach. W dobie powszechnej komercjalizacji tej dyscypliny i sukcesywnie zwiększającej się przepaści między bogatymi i biednymi (klubami), kibice zaczęli hołdować zasadzie „Support Your Local Football Team” („Wspieraj swój lokalny klub piłkarski” – tłum. aut.). Nasze miasteczko idealnie wpisuje się w ten schemat, bo przecież mamy do czynienia ze sportowcami, którzy jednego dnia rywalizują na boiskach III ligi (a to już poziom wymagający regularnych treningów i poświęceń), podczas gdy kolejnego spotykamy ich na ulicy, mogąc porozmawiać na każdy temat. Nasi lokalni bohaterowie dostępni na wyciągnięcie ręki. Żadnych domów-fortec, nażelowanych fryzur i potwornie drogich aut, w których topowi gracze starają się być niewidoczni, czy unikają swoich fanów. To normalni, zwyczajni, sympatyczni chłopcy. Jasne, zgadzamy się z tym, że wczorajsze mecze Bayernu z Manchesterem United czy Atletico z Barceloną, to bajkowy wymiar futbolu. Ale bajkowy tylko pod względem umiejętności głównych aktorów z boiska. Reszta jest już do tego stopnia skomercjalizowana, że trudno złapać oddech. Przesyt regularnie nakręcaną spiralą biznesowo-futbolową jest z każdym rokiem większy. Dlatego coraz częściej strach zajrzeć do własnej lodówki... Wtedy nie ma nic piękniejszego, jak zrównoważenie wspomnianych emocji i... wizyta na stadionie w „swojej” miejscowości i obejrzenie w akcji „swoich” chłopaków. Że nie ten poziom? Że nie to tempo gry? Że nie ta finezja i perfekcja? Za to walka i poświęcenie dokładnie te same, a czasem nawet większe. Poza tym któż z nas jest chodzącym ideałem? Nikt. Każdy ma swoje wady i zalety, więc oglądanie meczów z tą właśnie świadomością przychodzi znacznie łatwiej. Zrozumienie i tolerancja dla błędów, które drużyna popełnia i nieraz jeszcze popełni. Jasne, czasem są one banalne i irytujące, ale błędy wpisane są w każdy sport. Pamiętajmy, że nasi czerwono-czarni bohaterowie nie popełniają ich z rozmysłem. Oni walczą tak, jak potrafią. I chcą uzyskać jak najlepszy wynik. W końcu mają świadomość sytuacji, że grają o własny prestiż, przy okazji reprezentując namysłowską społeczność.

Fot. 3: Może i nieliczni (trybuny w tle), stanowiący jednak najbardziej reprezentatywną grupę osób realizującą ideę "Support Your Local Football Team". [zdjęcie: archiwum własne]

Za nami dopiero trzy mecze o punkty, niemniej już po nich widać, że nasz zespół powoli nabiera rozpędu. Jeśli drużyna nadal sumiennie pracować będzie na treningach, to jesteśmy pewni, że w kolejnych meczach jeszcze nie raz przysporzy nam radości, podobnej do tej po meczach ze Szczakowianką i Piotrówką. Teoretycznie dużo łatwiejsze zadanie mają klubowi działacze, bo pokazali już, że przy zaangażowaniu i konsekwencji, organizacyjnie można się zmieniać na lepsze. Skoro postawiony został krok na wyższy stopień, to teraz wypada ten poziom co najmniej utrzymać. Dlatego warto stawiać na rozwiązania zachęcające do wizyty na stadionie nie tylko dorosłych, ale także młodzież i dzieci. Większości kibiców zauważalne podczas meczów zmiany przypadły do gustu, a każde kolejne novum obraz ten może tylko poprawić. Kierunek został obrany i trzeba podążać tym kursem. Być może szybciej niż się spodziewamy, doczekamy się powrotu namysłowskiej piłki do korzeni – piłkarskiej pasji na murawie, która była zawsze oraz pełnych trybun przy Pułaskiego. A te, co ciekawe, pamiętają nie tylko kibice oglądający Start Namysłów w II lidze (lata 90-te). Mnóstwo sympatyków „kopanej” zasiadało na nich także w latach 70-tych i na początku 80-tych, gdy czerwono-czarni ze zmiennym szczęściem rywalizowali w klasie okręgowej oraz klasie A. Dziś aż trudno uwierzyć, że futbol cieszył się w naszym mieście tak dużą popularnością. Tymczasem tak właśnie było i, miejmy nadzieję, będzie. Nie jest więc prawdą teza, że „nic dwa razy się nie zdarza”... [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy