Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Jesienne przesilenie

Odsłony: 8387

Ze sporymi nadziejami oczekiwaliśmy sobotniej konfrontacji w Namysłowie. Czerwono-czarni podejmowali przy Pułaskiego Ruch z Radzionkowa,

który – jak każda śląska ekipa – potrafi grać w piłkę. Nasze oczekiwania na korzystny rezultat brały się choćby z faktu, że w pierwszym spotkaniu (inauguracja III ligi) Start zdołał wywieźć z niewygodnego terenu remis 1-1. Jak się dziś okazuje, jest to jedyny do tej pory punkt wywalczony przez naszą ekipę poza Namysłowem. W Radzionkowie strzeliliśmy też jedynego wyjazdowego (!) gola w kampanii 2013/14.

Mając cztery porażki z rzędu na koncie, podopieczni Bogdana Kowalczyka przystępowali do rywalizacji pod sporą presją. Uczciwie trzeba przyznać, że poradzili sobie z nią, choć końcowy wynik nikogo nie zadowolił. Minimalna porażka (0-1) jest tym boleśniejsza, że gol dla gości padł już w przedłużonym czasie gry. Po spotkaniu okoliczności przegranej najcelniej spuentował namysłowski coach. B. Kowalczyk przytomnie zauważył, że Start przegrał, gdyż za bardzo chciał… wygrać. A wyglądało to mniej więcej tak: atak namysłowian w końcówce, błąd w rozegraniu, kontratak gości, piękne uderzenie z dystansu pod poprzeczkę i było po herbacie. Cóż, choć finisz sobotniej batalii ewidentnie nas dobił, to taki jest właśnie urok futbolu. Można się zżymać na okoliczności utraty nawet punktu, ale z drugiej strony powinniśmy jednak pochwalić naszą drużynę za to, że do końca wierzyła (i walczyła) o pełną pulę. Nie udało się teraz, to może uda się następnym razem.

Porażka z „Cidrami” jest już piątym punktowym zerem Startu z rzędu. To bardzo niepokojąca tendencja, choć – przykro to stwierdzić – odzwierciedlająca aktualne kłopoty organizacyjno-finansowe w klubie. Można odnieść wrażenie, że w NKS-ie nastąpiło „jesienne przesilenie”. W astronomii mówimy o takich zjawiskach w kontekście lata i zimy, tymczasem Start przesilenie dopadło mniej więcej z chwilą nadejścia właśnie aktualnie trwającej pory roku. Niestety, ów tendencja trzyma nas mocno, bo podczas tych pięciu spotkań nie zdobyliśmy choćby punktu, do tego legitymując się fatalnym bilansem bramkowym (1-14). Biorąc pod uwagę suche wyniki, naprawdę trudno choćby o minimalne powody do optymizmu. Nasze nadzieje na punkty jednak nie gasną, gdyż widzimy, ile serca i ambicji zespół wkłada w każdy mecz. Właściwie z wyjątkiem konkretnej „wtopy” ze Swornicą (0-6), w każdej z pozostałych gier – przy większej dozie szczęścia – mogliśmy pokusić się o korzystne rozstrzygnięcia. Dlatego wychodzimy z założenia, że nikomu nie wolno odbierać nadziei. Wręcz przeciwnie, nadal będziemy mocno trzymać za chłopaków kciuki, licząc na to, że w końcu się przełamią.

Zacny jubileusz ostatecznie nam nie wyszedł. Setne spotkanie Startu Namysłów w III lidze opolsko-śląskiej (klasa rozgrywkowa nr 4) przegraliśmy minimalnie, wpisując się niejako w mało sympatyczny trend „okrągłych gier”. Przed spotkaniem z „Cidrami” informowaliśmy o wcześniejszych meczach z ostatnim zerem w liczbie (patrz TUTAJ) i okazało się, że ani razu nie wygraliśmy. Ugraliśmy raptem 3 remisy, pozostałe spotkania przegrywając. Co ciekawe, pierwszy, 50-ty, jak i 100-tny mecz za każdym razem przegrywaliśmy jednym golem (odpowiednio 0-1 z Ruchem Zdzieszowice, 1-2 z Odrą Opole i sobotnie 0-1 z radzionkowianami). Dziś jednak bardziej myślimy o szybkim doczekaniu meczu nr 150, niż kolejnej w nim przegranej. A dlaczego akurat tak? To proste, bo wówczas nadal mielibyśmy gwarancję gry na III-ligowym poziomie, optymalnym dla sportowej społeczności miasta Namysłów. Jako klub mielibyśmy także gwarancję możliwości stałego podnoszenia umiejętności przez naszych wychowanków.

Aktualny bilans w opolsko-śląskich rozgrywkach, to szeroko opisywane przez nas 100 gier. Wygraliśmy raptem 19 z nich, do tego 21 razy remisując. W pozostałych potyczkach (a z sobotnią batalią było ich równe 60) musieliśmy uznać wyższość konkurencji. Nasz bramkowy bilans też jest niekorzystny i wynosi 92-188.

Przytaczając statystki nie sposób pominąć sumy gier Startu na poziomie ponadwojewódzkim. Tu zagraliśmy łącznie 320 meczów. W nich 121 razy czerwono-czarni zwyciężali, 81-krotnie remisowali, a także 118 razy przegrali. W bramkach stosunek ten wynosi 414-395.

Wobec aktualnych dokonań, finisz jesieni w wykonaniu czerwono-czarnych nie zapowiada się zbyt optymistycznie. Znamy jednak powszechne problemy, które toczą nasz klub i na pewne sprawy nie mamy wpływu. Ameryki nie odkryjemy po raz kolejny pisząc, że dziś jedyną szansą na konsolidację zespołu jest jak najszybsze znalezienie sponsora zdolnego do wsparcia klubu. W innym wypadku obecna wegetacja podpowiada nam dwa scenariusze – utrata szans na utrzymanie w III lidze już na starcie rundy wiosennej albo nawet powrót do skrajnej sytuacji z grudnia ub.r., gdy Start był bliski likwidacji. Żaden z nich prawdziwemu sympatykowi czerwono-czarnych nie może się podobać. Dlatego wierzymy, że działacze mają świadomość istniejącego stanu rzeczy i jeszcze w tym roku pozytywnie nas zaskoczą. Na razie jednak musimy uzbroić się w cierpliwość.

III-ligowa czołówka regularnie punktuje, podczas gdy nasi ulubieńcy mocno… „zerują”. Określenie to może jest mocno niegramatyczne, ale odpowiadające stanowi faktycznemu. Mamy tu na myśli nie tyle boiskową postawę (bo ta, jak wspomnieliśmy, nie jest zła), ale efekt końcowy, tak na polu punktowym, jak i zdobyczy bramkowych. Nie chce nam się już pisać, że z utęsknieniem czekamy na przełamanie. To wszyscy wiedzą i Startowi życzą. Ale zadanie do łatwych należeć nie będzie, bo skala trudności w końcówce ligi diametralnie nam wzrasta. Przed czerwono-czarnym jeszcze 4 gry o punkty, w których zmierzą się z Piastem II Gliwice (3. pozycja), Skrą Częstochowa (lider), Szombierkami Bytom (8. lokata) i Górnikiem Wesoła (wicelider). Rozum podpowiada nam, że cudów nie należy się spodziewać. Serce jednak za nic w świecie perspektywy kolejnych zer do nas nie dopuszcza.

Bardzo chcielibyśmy, aby nasz zespół osiągnął co najmniej remis w niedzielnej rywalizacji w Gliwicach. W tej chwili mamy bowiem na koncie 5 kolejnych porażek i niebezpiecznie zbliżamy się do wyrównania niechlubnego, III-ligowego rekordu. Tym było 6 przegranych pod rząd w sezonie 2011/12. Feralnej jesieni (między 20 sierpnia, a 17 września) ulegliśmy kolejno: Rozwojowi Katowice (0-4), LZS-owi Piotrówka (1-2), Skrze Częstochowa (1-2), Startowi Bogdanowice (1-3), Victorii Częstochowa (1-3) oraz opolskiej Odrze (0-1). Przełamaliśmy się dopiero w Chróścicach, skąd wywieźliśmy bramkowy remis (2-2), który zapoczątkował serię… pięciu remisów z rzędu! Dziś tak dalekosiężnych planów nie mamy, ale 2-2 na stadionie Carbo (tam na co dzień rywalizują rezerwy „Piastunek”) wzięlibyśmy z pocałowaniem ręki. A jak w rzeczywistości będzie? Okaże się już niebawem.

Wykrusza nam się liczba zawodników, którzy w tym sezonie zagrali w każdym spotkaniu o punkty. Na obecną chwilę pozostała nam czwórka „niezłomych”, a są to Łukasz Szpak (wszystkie gry w pełnym wymiarze czasu!), nasz etatowy kapitan Patryk Pabiniak oraz bracia bliźniacy Kamil i Krystian Błach. Z listy wypadł Marcin „Zając” Zajączkowski, któremu w ostatni weekend sprawy osobiste nie pozwoliły pojawić się w Namysłowie.

Co ciekawe, w czterech ostatnich spotkaniach nasi pupile zobaczyli tylko dwa żółte kartoniki. Walki w tych spotkaniach wcale nie było mniej, niż wcześniej. Świadczyć to więc może o większym wyrachowaniu drużyny w grze, ale i większej samokontroli (sporo kartek nasi zawodnicy obejrzeli w tym sezonie za niepotrzebne dyskusje z sędziami – przyp. aut.).

Po raz drugi w trwających rozgrywkach namysłowski Start przegrał w stosunku 0-1. Poprzednio taka sytuacja miała miejsce w 2. kolejce. Wtedy (też przy Pułaskiego) ulegliśmy rezerwom gliwickiego Piasta, z którym zagramy w najbliższą niedzielę. Dodajmy, że to jednocześnie wynik, który w nowej formule III ligi (lata 2009-13) osiągaliśmy najczęściej, bo aż 16-krotnie (w tym 10 razy na własnym terenie).

Ustaliliśmy już, że powody do optymizmu na piłkarskim horyzoncie rysują się raczej mgliście. Ale wciąż widać u drużyny błysk w oczach i chęć do walki. A to z kolei sprawia, że znów nasłuchiwać będziemy wieści z Gliwice z wypiekami na twarzy. Futbol niejedno ma imię i lubi niespodzianki. Jeśli więc ponownie zobaczymy w drużynie pasję i charakter zaprezentowany w meczu z Radzionkowem, to być może wreszcie uśmiechnie się do nas szczęście. I za takie rozstrzygnięcie pojutrze będziemy trzymać kciuki. [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy