Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

ARCHIWUM

W ofensywie znów na piątkę

Odsłony: 22220

Drugi sparing namysłowskiego Startu powiódł nasz zespół do nieodległego Starościna, na mecz z miejscowym GKS-em. Niedawna zmora czerwono-czarnych

(z 12 meczów ogółem w IV lidze Start wygrał z tym rywalem tylko raz!) występuje obecnie w klasie A. Spotkanie z podopiecznymi Bogdana Kowalczyka było jednak dla głównego faworyta przyszłego sezonu "Serie A" szansą na nawiązanie do chlubnej historii gier z "namysłowskim Goliatem". Starościnianom trzeba przyznać, że - mimo wysokiej porażki - łatwo skóry nie sprzedali i zwłaszcza w drugiej połowie zmusili naszych III-ligowców do niemałego wysiłku.

W pierwszym składzie naszego zespołu pojawiły się cztery nowe twarze. W komplecie byli to zawodnicy FC Wrocław Academy. W defensywie rozpoczęli Dawid Jędrasik, Krzysztof Lizak i Kamil Janda. Z kolei środku pola partnerem Kamila Bilińskiego był Marcin Bielawski.

Szybko wyszliśmy na dwubramkowe prowadzenie. W 10' Zalwert zagrał z boku wzdłuż bramki, a wbiegający na krótki słupek P.Pabiniak ulokował piłkę w siatce. Nie minęło 60 sekund, a autor pierwszego trafienia dla NKS-u wystąpił w charakterze asystenta. Tym razem podał z boku pola karnego na bliższy słupek do Samborskiego, który silnym uderzeniem właśnie przy słupku nie dał żadnych golkiperowi miejscowych. W 14' premierowe zagrożenie "świątyni" Kuleszki zafundował Bednarz, lecz jego niezły strzał z rzutu wolnego nieznacznie minął słupek. W 31' gospodarze mieli już więcej szczęścia, gdy Bochenek wykorzystał błąd naszej defensywy (zbyt lekkie podanie w okolicach własnej szesnastki) i plasowanym strzałem po ziemi zaskoczył Kuleszkę. Strata bramki podziała na nasz zespół mobilizująco. Po chwili, w odstępie dwóch minut, dwukrotnie bowiem zmusiliśmy Spedę do kapitulacji. Najpierw, w 37', po podaniu P.Pabiniaka do siatki trafił Bonar. A za moment strzał tegoż Bonara w zamieszaniu podbramkowym umiejętnie uderzeniem pod poprzeczkę dobił Bielawski. Nie był to jednak koniec emocji w pierwszej części gry. W 40' znany nam doskonale (i szanowany) Rafał Simlat, lobując Kuleszkę, trafił w poprzeczkę. Z kolei cztery minuty później w roli dobrego egzekutora stałych fragmentów gry ponownie zaprezentował się Bednarz. Tym razem jego próba poszybowała minimalnie nad celem. Tuż przed zejściem na przerwę piątą bramkę zdobyć powinni czerwono-czarni. W polu karnym nieprzepisowo powstrzymywany był Samborski. Arbiter podyktował "jedenastkę", a za wymierzenie kary wziął się sam poszkodowany. Jego techniczne uderzenie trafiło jednak w poprzeczkę. Tym samym wynik po 45 minutach wynosił 4-1 na korzyść NKS-u.

W przerwie trener Kowalczyk dokonał dziewięciu zmian. Roszady w środku pola sprawiły, że nie byliśmy już w stanie w tej strefie osiągnąć takiej przewagi, jak miało to miejsce w pierwszej połowie. W otoczeniu bardzo młodych partnerów osamotniony Szpak dwoił się i troił (efektem czego choćby dwie dwuminutowe kary za - zdaniem sędziego - zbyt ostrą grę), jednak początkowo długo nie mogliśmy stworzyć zagrożenia pod bramką rywali. Ci zaś kilkukrotnie bliscy byli zaliczenia kolejnych trafień. W 55' do sporego wysiłku Rozmusa zmusił Bednarz, którego dobry strzał z dystansu nasz golkiper odbił poza linię końcową. W 70' "setkę", będąc oko w oko z Rozmusem, zmarnował Sowa. Natomiast tuż przed zejściem z boiska (73') bliski zdobycia bramki dla GKS-u był Simlat, ale po centrze Sobczaka, głową przymierzył minimalnie obok słupka. Warto również odnotować atomowy strzał z dystansu Gienieczki z 83'. Futbolówka nieznacznie minęła wówczas bramkę.

Nasze ofensywne aktywa po przerwie, to przede wszystkim próby Samborskiego i K.Smolarczyka. Ten pierwszy bliski drugiego trafienia był w 63' i 79'. Za pierwszym razem trafił w golkipera, a następnie Speda przerzucił piłkę nad poprzeczką. Dobrą zmianę dał wspomniany K.Smolarczyk. Nie dość, że to on podawał przy obu wyżej wymienionych próbach "Sambora", to jeszcze kilkukrotnie sam starał się zagrozić przeciwnikom. W 81' po indywidualnej akcji trafił jeszcze w Spedę. Poprawił się natomiast po trzech minutach. Przed polem karnym wyłuskał futbolówkę jednemu z rywali, wpadł w szesnastkę, "wkręcił" w ziemię kolejnego defensora i strzałem przy słupku zwieńczył swoje dzieło. Rozochocony bramką w końcówce meczu poszedł za ciosem. Najpierw w 87' kropnął z kilkunastu metrów wprost w Spedę. A potem (90') po ziemi z bliska ponownie wcelował w golkipera GKS-u, kończąc niezły dla namysłowskiego Startu wieczór.

Diagnoza postawiona po spotkaniu z krapkowickim Otmętem pozostaje aktualna. O ile w ofensywie nadal wyglądaliśmy przyzwoicie, o tyle kolejne przetasowania w defensywie nie do końca się sprawdziły. Jedyną bramkę straciliśmy po szkolnym błędzie testowanych obrońców. Po przerwie - co prawda - gospodarze już nie trafili do naszej siatki, jednak kilkukrotnie byli tego naprawdę bliscy. Po zespole grającym trzy klasy rozgrywkowe wyżej niż rywale można byłoby się spodziewać, że nie pozwoli w meczu (nawet sparingowym) na stworzenie przeciwnikom aż tylu okazji. Wydaje się, że trenerowi Kowalczykowi nie pozostaje nic innego, jak szukać kolejnych zestawień formacji obronnej. Myśląc bowiem o uniknięciu dotkliwych "batów" w III lidze, musimy niewątpliwie scementować defensywę. Czasu zaś coraz mniej. Ciągle wierzymy jednak, że namysłowski coach po raz kolejny pokaże, że jest w stanie w krótkim czasie zbudować "coś z niczego". [MW]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy