Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

ARCHIWUM

Przewrotny futbol

Odsłony: 41188

O tym, że tytułowe zdanie jak ulał pasuje do piłki nożnej, nikogo przekonywać nie trzeba. Futbol dlatego jest piękny, że w grach zespołowych jest najbardziej nieprzewidywalny.

W sobotę przekonali się o tym kibice, którzy pojawili się na namysłowskim stadionie, mając zamiar przeżyć piłkarskie święto. Okazja była naprawdę wyjątkowa, bowiem 15 lat czekaliśmy na konfrontację z klubem mając w dorobku tytuł Mistrza Polski. Fakt, Szombierki Bytom (mistrz z 1980 r.) są dziś tylko III-ligowym beniaminkiem. Ale to klub o uznanej renomie i do tego reprezentant piłki śląskiej. A to ostatnie zestawienie wyjątkowo czerwono-czarnym nie leży. Ze Ślązakami zawsze gra nam się trudno i w sobotę nie było inaczej. Tyle, że przedwczoraj piłkarskie szczęście znajdowało się przy namysłowianach, dzięki czemu ostatni gwizdek arbitra przyjęty został z euforią nie słyszaną od czasów walki o powtórny, III-ligowy salon. Start pokonał Szombierki 2-1, choć z przebiegu gry to goście mieli sukces na wyciągnięcie ręki. Paradoks piłki polega jednak na tym, że 10 dni wcześniej właśnie gracze Startu schodzili z murawy pokonani, choć na porażkę z rezerwami Piasta absolutnie nie zasłużyli. Tym razem to do nas uśmiechnęło się szczęście, które – zwłaszcza w końcówce spotkania – było wielce wymowne przy obserwacji trenera Górecko. Ten spokojny zazwyczaj człowiek łapał się bowiem za głowę, co i rusz krzycząc „To niemożliwe”. Ale pewnie coach gości nie wiedział, że w przypadku Startu Namysłów dosyć często sprawdza się reklamowe hasło jednego z czołowych producentów sprzętu sportowego: „Impossible Is Nothing” („Niemożliwe nie istnieje”).

Zaczęło się od szybkiego ataku lewą stroną gości (50 sekunda), który półgórnym dośrodkowaniem zakończył Ryś. Futbolówka nie trafiła jednak do żadnego z jego kolegów i chwilowe niebezpieczeństwo minęło. Przez kilka kolejnych minut bytomianie prowadzili grę na połowie Startu, który koncentrował się na zagęszczeniu własnego przedpola. W 5’ z możliwości oddania strzału na bramkę skorzystał Jaromin, lecz jego próba poszybowała wysoko nad poprzeczką. Czerwono-czarni pod bramkę Wiśniewskiego przedostali się dopiero w 6’. Z prawej flanki K.Smolarczyk podał wówczas piłkę do P.Pabiniaka, ale strzał naszego snajpera z pierwszej piłki (z ok. 23 metrów) był wyraźnie niecelny.

W 8’ fatalny błąd popełnił Lizak. Nasz młody stoper próbował zagrywać do Kamila Błacha, jednak futbolówkę przejął jeden z rywali i pognał w kierunku bramki Rozmusa. Na szczęście już w polu karnym Żołnowski zdołał zablokować składającego się do strzału piłkarza Szombierek i mogliśmy głęboko odetchnąć. Precyzyjne dośrodkowanie z kornera trafiło do Rysia, ale jego strzał głową o metr minął dalszy słupek namysłowskiej świątyni. Niedługo potem (10’) rzut rożny egzekwowali podopieczni Bogdana Kowalczyka. Niestety, po raz kolejny nie popisał się Lizak, który nie zdołał zablokować przejmującego piłkę Gajtkowskiego. Znany z boisk Ekstraklasy napastnik zagrał do Ciołka, który lewą stroną popędził na bramkę Rozmusa. Po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów uderzył z ostrego kąta na bramkę, ale Rozmus zdołał jego naprawdę groźny strzał obronić.

W 13’ na trybunach namysłowskiego obiektu zapanowała euforia. Wtedy to czerwono-czarni naciskali „Szombry” w ich szesnastce, a błąd popełnił stoper. Za krótko zagrywał do swojego bramkarza i w efekcie Wiśniewski musiał ratować się wybiegnięciem z bramki i wybiciem futbolówki w pole. Zrobił to jednak zbyt krótko i ta wylądowała pod nogami P.Pabiniaka, który momentalnie zdecydował się na uderzenie z 25 metrów. Półgórny strzał był precyzyjny, a piłka (tuż przy słupku) zatrzymała się dopiero w siatce. Radość kibiców Startu była więc zrozumiała. A tym większa, że wcześniejsze minuty raczej nie zapowiadały takiego rozwoju wydarzeń.

Podrażnieni bytomianie do wyrównania mogli doprowadzić już dwie minuty później (15’). Przeprowadzili kontratak prawym sektorem boiska, gdzie w finalnym momencie Gajtkowski spod linii końcowej wycofał „skórę” do Thiela. Pomocnik „Szombrów” miał tylko precyzyjnie przyłożyć nogę. Ale tego nie zrobił i futbolówka po jego strzale o kilkadziesiąt centymetrów minęła słupek namysłowskiej świątyni. Znów odetchnęliśmy.

W 17’ Ślązacy egzekwowali rzut wolny z prawej strony boiska. Niewysoki Thiel nie spożytkował jednak należycie stałego fragmentu gry, choć przez ponad 120 sekund jego koledzy oblegali bramkę Startu. Dwa strzały „Zielonych” z okolic szesnastki zostały zablokowane, natomiast trzecia próba (z 19’ Ślęzoka) przeleciała tuż nad poprzeczką.

Początkowe 20 minut należało do gości. Bytomianie dosyć łatwo przedostawali się na namysłowskie przedpole, a ich motorem napędowym byli skrzydłowi. Nasz zespół bronił się jednak dosyć skutecznie, a w paru sytuacjach dopisało nam też szczęście. Chłopcy szybko zdali sobie sprawę z faktu, że rywal posiada spory potencjał piłkarski. I choć momentami cofali się zbyt głęboko, to generalnie nie dawali się stłamsić. Przez moment nie przebierali nawet w środkach, przez co arbiter co chwilę musiał przerywać grę. Ważne jednak było, że wynik wciąż był dla nas korzystny.

W 23’ goście otrzymali rzut wolny na 17-tym metrze, po tym, jak próbujący wślizgiem przeciąć krosowe podanie, P.Pabiniak zagrał piłkę ręką. Ze stojącej piłki mocno uderzył Thiel, ale jeszcze lepiej spisał się Rozmus, bardzo trudną piłkę odbijając do boku! Niebawem (26’) kombinacyjną akcję Szombierek dośrodkowaniem wykończył wspomniany Thiel, lecz znajdujący się 5 metrów od bramki Jaromin nie trafił (głową) w światło bramki. Ale gdyby trafił, to gol i tak nie zostałby uznany, bowiem mający za sobą grę w Ekstraklasie pomocnik (38 meczów i 1 gol w barwach Ruchu Radzionków i Polonii Bytom) znajdował się na spalonym. Rywale nie ustawali w atakach i w 28’ Ciołek (po wcześniejszej klepce z kolegą) ostro uderzył na bramkę. Nie trafił w nią jednak, bowiem stojący mu na drodze Kamil Błach zdołał zablokować futbolówkę.

Namysłowianie skoncentrowani byli na defensywie, zbyt rzadko wyprowadzając ataki. A jeśli już się na nie decydowali, to przeważnie prawą stroną. Efekt był jednak mizerny. Trybuny niepokoiły się natomiast tym, że w szeregi gospodarzy zaczęła wkradać się nerwowość, spowodowana m.in. zaskakującymi decyzjami arbitra.

W 37’ nasz zespół przeprowadził składną akcję. Biliński poszukał podaniem Samborskiego, a ten momentalnie odegrał na lewo do Bonara. Łukasz znalazł się w dobrej okazji, lecz jego uderzenie było słabe i niecelne. Minutę później trener Górecko zdecydował się na zmianę w tyłach i w miejsce Dzido (mającego już żółtą kartkę na koncie) wprowadził Urbaniaka.

39 minuta, to niebezpieczna centra z kornera Thiela. Piłka przeleciała przez pole bramkowe Startu, ale żaden z piłkarzy nie zdołał jej dotknąć. Kibice mieli coraz bardziej zafrasowane miny, bowiem nasz zespół taktycznie wyglądał tak, jakby grał… na wyjeździe. Skupiony na rozbijaniu ataków Szombierek i czekający na dogodną okazję do skontrowania. W 40’ Kamil Błach w ostatniej chwili uprzedził Jaromina, który przyjęciem piłki chciał go zgubić i „wjechać” w szesnastkę. Z kolei w 45’ rywale wymienili kilka podań, po czym futbolówka trafiła do Ciołka, który zdecydował się na strzał z narożnika pola karnego. Ostre i mierzone uderzenie padło jednak łupem bardzo czujnego tego dnia „Bośniaka”.

Wydawało się, że czerwono-czarni przetrwali najgorsze i na przerwę udadzą się ze skromnym prowadzeniem. Tymczasem w doliczonym czasie gry (45+1’) bytomianie przeprowadzili akcję zakończoną golem. Z lewej flanki futbolówkę dorzucił Ryś, a wbiegający na siódmy metr Ciołek pewnie główkował do siatki. Bolesny cios nie miał jednak dalszych reperkusji, bowiem kilkanaście sekund później arbiter obie jedenastki zaprosił do szatni.

To nie było 45 minut, które moglibyśmy długo wspominać. Owszem, zawodnikom Startu nie można było odmówić walki i determinacji w konfrontacji z III-ligowym beniaminkiem. Niemniej nasz zespół sprawiał wrażenie, że taktyka (defensywna?) nakreślona przez trenera w kilku sytuacjach wymykała mu się spod kontroli. Bytomianie mieli zbyt dużo swobody w operowaniu piłką na połowie Startu i przez to często zapędzali się pod bramkę Rozmusa. Gości szczególnie napędzali obaj skrzydłowi, co i rusz starając się dogrywać piłki na namysłowskie przedpole. Inna sprawa, że albo robili to nieprecyzyjnie, albo też gospodarze w porę kasowali zagrożenie. Na przerwę na pewno w lepszych humorach musieli schodzić „Zieloni”, którzy trafili Start w ostatnich sekundach przed przerwą. A taki „gong” zawsze jest mobilizujący dla tych, którzy wynik „gonią”.

Potwierdził to pierwszy kwadrans po zmianie stron, gdy ekipa Szombierek rzadko kiedy gościła… na własnej połowie. Nasz zespół niejako okopał się na własnym przedpolu, oczekując na błąd atakującego przeciwnika. W 50’ jęk zawodu ławki rezerwowych gości świadczył o tym, że zapachniało golem. Z lewej strony dośrodkował Dymowski, jednak Gajtkowski główkował tuż obok słupka. Trzy minuty później Bonar na 22-gim metrze nieprzepisowo zatrzymał Jaromina. Do piłki podszedł Gajtkowski i posłał nieprzyjemny strzał pod poprzeczkę bramki Rozmusa. Damian był jednak na posterunku i czubkami palców przepchnął nad nią futbolówkę! A więc korner (53’). Z prawej flanki dorzucił piłkę Jaromin, jednak główkującego z bliska Szeję zdołał zablokować Janda. Pod namysłowską bramką temperatura rosła.

Czerwono-czarni pierwszy groźny atak po przerwie wyprowadzili dopiero w 58’. Wówczas po szybkim rozegraniu piłki Biliński zagrał crossa do wbiegającego w szesnastkę Samborskiego. Nasz snajper wbiegł już w karny prostokąt i w momencie kontaktu z piłką, został powalony przez bytomskiego stopera. Arbiter nie miał wątpliwości – rzut karny dla namysłowian! Do jedenastki podszedł sam poszkodowany, a kibicom momentalnie skoczyło ciśnienie. W końcu nie kto inny jak „Sambor” 10 dni wcześniej zepsuł karnego z rezerwami Piasta. Do tego strzelanego na tę samą, północną bramkę. Rafał wykazał się jednak nie lada odpornością psychiczną i pewnym strzałem pod poprzeczkę dał Startowi ponowne prowadzenie!

Tu był bolesny cios dla gości, którzy byli już chyba przekonani, że mecz mają pod kontrolą. Brawa jednak dla nich, że nie zrazili się tym faktem i nadal podejmowali ataki. W 61’ ostro z rzutu wolnego (lewy bok pola karnego) uderzył Thiel. Złapał się jednak za głowę, gdyż „kula” trafiła tylko w boczną siatkę. Przez kilkanaście kolejnych minut oglądaliśmy zaciętą walkę na murawie. Zaskoczeniem nie było częstsze posiadanie piłki przez Szombierki. Ale czerwono-czarni niewiele sobie z tego robili, koncentrując się (w okolicach 40 metra) na ryglowaniu dostępu do świątyni Rozmusa. Tyle, że momentami cofali się zbyt głęboko, co z boku sprawiało wrażenie, że zaczynają pękać nasze obronne zasieki.

Dopiero w 77’ oglądaliśmy kolejne zagrożenie pod jedną z bramek. Tym razem z kontratakiem wyszli goście. Ciołek znalazł się na 35-tym metrze, ale jego „petarda” nie przyniosła oczekiwanego przez „Szombry” efektu, gdyż poleciała 2 metry nad bramką. Dodajmy, że goście do ataków częściej wykorzystywali prawy sektor boiska. W 83’ dośrodkowanie Thiela z rzutu rożnego spadło na głowę Szeji, który z kilku metrów mógł zaskoczyć Rozmusa. Nasz golkiper bronił jednak jak w transie, gdyż spadając na ziemię, zdołał jeszcze odbić „skórę” przed siebie! Natomiast po kolejnych dwóch minutach (85’) Janda zdołał powstrzymać szarżującego Mroza.

Nerwowość na murawie była coraz większa, a jej kulminacją była sytuacja z 87’. Wtedy to pretensje pod adresem arbitra zgłaszał P.Pabiniak. Nasz kapitan otrzymał żółtą kartkę, a gdy i z tym orzeczeniem się nie zgodził, to za moment Pan Serwaczak pokazał mu „żółtko” nr 2! Do zakończenia meczu pozostawały już tylko minuty, a Start zmuszony był kończyć mecz w 10-tkę! Mało tego, emocji nie wytrzymał też trener Kowalczyk, którego arbiter z ławki rezerwowych usunął w 89’! Namysłowianie zostali więc bez kapitana (opaskę przejął Samborski) i trenera, ale wciąż prowadzili 2-1.

W przedłużonym czasie gry kibice o słabszych nerwach patrzyli na murawę, niczym na horror reżyserowany przez Alfreda Hitchcocka. Bytomianie postawili już wszystko na jedną kartkę i w 90+2’ mogli osiągnąć cel. Wtedy to po dośrodkowaniu z rzutu wolnego z bliska główkował Makowski. Piłka minęła rozpaczliwie interweniującego Rozmusa, ale zamiast do siatki, trafiła w słupek! Za moment (90+3’) zagrana ze środka futbolówka trafiła do Mroza, który z prawej strony dorzucił ją przed bramkę. Tam ponownie do główki wyskoczył Makowski i z niewielkiej odległości uderzył w środek bramki. Rozmus miał trochę kłopotów z tym uderzeniem, ale ostatecznie piłkę opanował i szybko uruchomił kontrę. Już na połowie Szombierek „skóra” trafiła pod nogi szybkiego „Sambora”, który ścigając się z obrońcą, wyprzedził go i znalazł się „sam na sam” z Wiśniewskim. Uderzył po „długim słupku”, jednak strzał nie był na tyle precyzyjny, aby bytomianina zaskoczyć. A szkoda, bo mogło, a raczej powinno być 3-1. Tymczasem jeszcze w 90+4’ „Zieloni” zdecydowali się na ostatni groźny zryw. Już w szesnastce z 10 metrów uderzał na bramkę Jaromin, jednak zmierzająca w bramkę piłka trafiła w wystawioną nogę Lizaka i ostatecznie poszybowała nad poprzeczką. Kolejne kilkadziesiąt sekund dłużyło nam się niemiłosiernie, ale gdy arbiter wreszcie zagwizdał po raz ostatni (90+6’), na stadionie zapanowała zrozumiała eksplozja radości.

Drugie 45 minut miało o tyle podobny przebieg, że znów więcej piłką operowali gracze Szombierek. Z tą jednak różnicą, że ich ataki oskrzydlające częściej były należycie asekurowane. Namysłowianie wykazali się sporą odpornością nerwową, jak i konsekwencją w obranej taktyce. Wytrzymali początkowy napór rywali, a po kwadransie (59’) ukłuli go w najmniej oczekiwanym momencie. Bez dwóch zdań brawa należą się obu ekipom. Mamy świadomość, że biało-zieloni schodzili z murawy mocno niepocieszeni z niedowierzaniem kręcąc głowami, że po naprawdę dobrej grze ostatecznie zostali bez punktów. Ale taki jest właśnie futbol – nie zawsze sprawiedliwy. Bo rzeczywiście stworzyli sobie sporo groźnych sytuacji. Ale cała praca „Szombrów” poszła na marne, gdyż ich piętą achillesową była skuteczność. Czerwono-czarni byli za to skuteczni do bólu, bowiem z trzech szans bramkowych wykorzystali dwie. Nasza ekipa zaprezentowała taką „lisią” taktykę. Duży niedźwiedź próbował złapać za futro ruchliwego lisa, który co i rusz wymykał mu się z łap, a do tego boleśnie kąsał po łydkach. No i w końcu niedźwiedź upadł i nie zdołał się już w porę podnieść.

Namysłowski Start nie zagrał wielkiego spotkania, ale chłopcy zaprezentowali godną podziwu odporność nerwową. Panika w nasze szeregi wkradła się może ze 3-4 razy, ale poza tym zespół dosyć konsekwentnie rozbijał ataki przeciwnika. Dodajmy ataki naprawdę groźne. Cichym bohaterem można obwołać Damiana Rozmusa, choć byłoby to zbyt duże uproszczenie. Na pochwały zasłużył cały zespół, który po meczu nie skrywał dzikiej radości. Powody do satysfakcji mieli też namysłowscy fani, którzy przez całe spotkanie świetnie wspierali Start walczący na murawie. Najoryginalniejszą postacią meczu obwołujemy jednak Kamila Błacha, który w pierwszej połowie zaciekle walczył z trudnym do upilnowania Jarominem, a po przerwie wspierał swoich kolegów z sektora… fanatyków! Jak widać, z dobrym skutkiem.

Spotkanie z Szombierkami czas już powoli odłożyć na półkę. Teraz najważniejsza jest koncentracja przed środowym spotkaniem (rozgrywanym awansem) z Piastem Strzelce Opolskie. Miejmy nadzieję, że nasz team pójdzie za ciosem i zgarnie kolejne trzy punkty. jesteśmy jednak tego pewni, że pojedynek z ostatnimi w tabeli strzelczanami łatwy nie będzie. Ba, zapowiada się walka na całego. Mamy bowiem świadomość, że w obozie Piasta mobilizacja będzie ogromna. Beniaminek z Opolszczyzny jest bez punktów i potyczka w Namysłowie może być dla niego „jesiennym meczem prawdy”. Tyle, że przy Pułaskiego 5 oczekiwania względem zdobyczy punktowej będą dokładnie takie same. To jednak dopiero za dwa dni. Tymczasem dziś cieszmy się jeszcze przez chwilę z sukcesu nad byłym Mistrzem Polski, bo jest z czego. I jednocześnie zacznijmy powoli skupiać uwagę na operacji „Piast”. [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy