Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

ARCHIWUM

Zaplecze elity skuteczniejsze

Odsłony: 68068

Wczoraj mieliśmy okazję przekonać się, dlaczego futbol jest najpopularniejszą dyscypliną na świecie. Przed spotkaniem mogłoby się wydawać,

że wszystko jest jasne. Drużyna złożona z młodych zawodników, którzy stanowią bezpośrednie zaplecze zespołu z polskiej Ekstraklasy, nie powinna mieć przecież większych kłopotów z pokonaniem ekipy typowo amatorskiej, dla której piłka nożna jest tylko dodatkiem (może i ważnym, ale jednak dodatkiem) do nauki lub pracy zawodowej. Po raz kolejny okazało się jednak, że serce do gry, walka i zaangażowanie potrafią w dużym stopniu zniwelować przewagę w umiejętnościach technicznych, która z pewnością była po stronie kandydatów na ekstraklasowców. W drużynie rezerw Piasta nie zobaczyliśmy wyłącznie potencjalnych profesjonalistów, ale też zawodowców pełną gębą. Inaczej bowiem nie możemy ocenić strzegącego wczoraj bramki gości Jakuba Szmatuły czy też odpowiedzialnego za rozegranie Mariusza Zganiacza. Pierwszy z nich od ponad 10 lat znajduje się w kadrach zespołów z polskiej elity czy też jej zaplecza. Drugi natomiast swego czasu uznawany był za jednego z najzdolniejszych środkowych pomocników w naszym kraju. Na dzień dzisiejszy na swoim koncie zgromadził 172 występy i 12 bramek w Ekstraklasie.

Spotkanie rozpoczęło się (z blisko 15-minutowym opóźnieniem z powodu problemów z transportem rezerw Piasta) od wyraźnej przewagi faworyzowanych przyjezdnych. Już w 1' Hałgas z 28 metrów huknął niewiele obok spojenia słupka z poprzeczką. Chwilę później (4') serca zabiły nam jeszcze mocniej. Dytko dynamicznie wbiegł w polu karnym pomiędzy Żołnowskiego i Łątkę, po czym upadł na murawę. Na szczęście arbiter nie dał się nabrać na aktorskie zagranie byłego zawodnika juniorów Borussii Dortmund i słusznie pokazał mu żółtą kartkę (za próbę wymuszenia rzutu karnego). Nie był to jednak koniec nerwowych chwil pod bramką Rozmusa w tym fragmencie gry. W 6' Zganiacz zagrał bowiem na bok szesnastki do Hałgasa, który z niełatwej pozycji, szukając dalszego słupka, technicznie strzelił. Futbolówka w niewielkiej odległości minęła cel.

W kolejnych minutach, wyglądający na nieco przestraszonych, namysłowianie w końcu zaczęli się przedostawać w okolice szesnastki gości. W 18' Szmatuła odważną interwencją na przedpolu ubiegł jeszcze Samborskiego, do którego długą piłkę posłał P.Pabiniak. Pięć minut później udało nam się już oddać celny strzał na bramkę. Bonar zagrał w pole karne do Samborskiego, który postanowił wystawić "skórę" przed szesnastkę nadbiegającemu P.Pabiniakowi. Kapitan NKS-u uderzył po ziemi, lecz dobrze ustawiony Szmatuła był na posterunku.

Rezerwy Piasta nie pozostawały nam jednak dłużne. W 24' Zganiacz bardzo mocno uderzył z 25 metrów i Rozmus z najwyższym trudem zdołał odbić piłkę. W kolejnej sytuacji (31') sami sprokurowaliśmy zagrożenie pod własną bramką. Zaliczyliśmy stratę przed swoją szesnastką, którą, zagrywając w pole karne do Hałgasa, wykorzystał Dytko. Ostatecznie napastnik przyjezdnych w niezłej okazji przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. W 37' wydarzenia przeniosły się na drugą stronę boiska. Wywalczyliśmy rzut rożny, po którym (zza pola karnego) Żołnowski posłał piłkę wolejem wysoko nad bramką. Na odpowiedź rywali musieliśmy czekać raptem do 39', kiedy to Szeliga urwał się po prawej stronie naszej defensywie, po czym wpadł z piłką w szesnastkę. Tam jednak Żołnowski do spółki z Rozmusem zastopowali odważne wejście gliwiczanina.

Emocje w pierwszej połowie towarzyszyły kibicom aż do zejścia głównych aktorów na przerwę. A w 44' sięgnęły nawet zenitu. Najpierw szansę mieli goście. Dytko z 25 metrów uderzył jednak bardzo niecelnie. Po chwili futbolówka była już w polu karnym rezerw Piasta. Tam walkę o "kulę" stoczyli Samborski i Groborz. Defensor przyjezdnych pozwolił sobie na nieprzepisowe zagranie, powalając "Sambora" na murawę. Sędzia wskazał na jedenasty metr, a za wymierzenie sprawiedliwości wziął się sam poszkodowany. Tym razem mocne uderzenie naszego stałego egzekutora rzutów karnych zdołał sparować Szmatuła. Wyśmienita okazja na objęcie prowadzenia spełza więc na niczym i obie drużyny zeszły do szatni przy stanie 0-0.

Druga część gry rozpoczęła się od zdecydowanych ataków młodych nadziei Piasta Gliwice. W okresie między 50', a 52' przybrały one postać prawdziwego oblężenia bramki Rozmusa. Jako pierwszy w znakomitej okazji znalazł się Jędrzejczyk. Dobijając groźny strzał Hałgasa z dystansu, z najbliższej odległości nie był jednak w stanie skierować piłki do siatki. Okazję do rehabilitacji Jędrzejczyk miał już 60 sekund później. Ponownie zabrakło mu szczęścia, gdyż futbolówka po jego uderzeniu (z kilkunastu metrów) trafiła w poprzeczkę. W 52' twarz w dłoniach, po niecelnej "główce" z dośrodkowania Łuszcza, ukrył Hałgas.

Goście byli w tym momencie święcie przekonani, że bramka jest tylko kwestią czasu. Mocno jednak musieli się zdziwić, gdy głęboko zepchnięci do defensywy namysłowianie nagle przepuścili prawdziwy szturm na bramkę Szmatuły. W 56' czerwono-czarni wyprowadzili szybką kontrę. Bonar w środku pola zagrał do P.Pabiniaka, a ten natychmiast wypuścił w bój Samborskiego. Rafał w polu karnym zdołał wywalczyć sobie pozycję do strzału i z ostrego kąta przymierzył po długim rogu. Ale wyciągnięty jak struna Szmatuła końcówkami palców zapobiegł utracie bramki. Kilkanaście sekund później golkiper z Gliwic nie miał już nic do powiedzenia. Szpak zagrał prostopadle do P.Pabiniaka. Patryk umiejętnie uniknął pułapki ofsajdowej i stanął „oko w oko” ze Szmatułą. Niestety, jego uderzenie o centymetry minęło słupek. W 57' w roli rozprowadzającego kolejny atak Startu ponownie wystąpił Szpak. Podał na lewą stronę pola karnego do Kamila Błacha, który długo się nie namyślając, mocno zagrał wzdłuż bramki gości. Nadbiegający Samborski wyprzedził obrońcę i końcem buta z najbliższej odległości dzióbnął piłkę. Ta – jak zaczarowana – i w tym przypadku nie chciała wpaść do siatki. Minimalnie przeleciała obok słupka.

Następnie przed dłuższy okres obu drużynom nie udało się stworzyć zagrożenia pod bramką przeciwnika. Impas w 70' starał się przerwać Samborski. Po krzyżowym zagraniu, już w polu karnym z ostrego kąta kopnął po długim rogu, w bezpiecznej odległości od celu. W 73' niezłą dwójkową akcję Samborski – Krystian Błach w ostatniej chwili wyjaśnił Groborz. W 78' byliśmy świadkami jedynego trafienia w tym spotkaniu. Zganiacz kropnął z dystansu po ziemi. Piłka odbiła się jeszcze od jednego z namysłowian i przekroczyła linię końcową. Z kornera zacentrował Dytko. Posłał futbolówkę idealnie na głowę Szeligi, który przymierzył nie do obrony. Przysłowie mówiące, że "nieszczęścia chodzą parami" sprawdziło się w kolejnej minucie. Bonar musiał opuścić boisko z powodu drugiej żółtej karki. Sytuacja więc dodatkowo nam się skomplikowała.

W końcówce trener Bogdan Kowalczyk postanowił zaryzykować i na placu gry – mimo osłabienia – pojawił się kolejny napastnik (K.Smolarczyk). Najgoręcej pod bramką Szmatuły zrobiło się w 83'. Najpierw P.Pabiniak z linii końcowej wycofał do stojącego w polu karnym Żołnowskiego, którego próba została zastopowana. Do piłki dopadł jeszcze Samborski, decydując się na podanie do tyłu, do Krystiana Błacha. Jeden z bliźniaków, atakowany przez rywala, zdołał z bliska uderzyć. Ale tyleż mocno, co i niecelnie. Przyjezdni, za sprawą Dytki, starali się jeszcze odgryźć w 87'. Ten jednak swoją indywidualną akcję sfinalizował w koszmarny sposób. Piłka uderzona z pola karnego poleciała bowiem wysoko nad poprzeczką. W doliczonym czasie gry mieliśmy jeszcze wizytę Rozmusa w szesnastce gości. Miało to miejsce przy okazji ostatniego rzutu rożnego dla naszego zespołu. Szpakowi udało się nawet posłać dośrodkowanie w kierunku naszego golkipera. Niestety, został on w ostatniej chwili uprzedzony przez jednego z rywali. Przyjezdni, chcąc wykorzystać nieobecność Rozmusa między słupkami, starali się wyprowadzić szybką kontrę. Dali się jednak złapać na pozycji spalonej. Otrzymaliśmy więc jeszcze rzut wolny ze środka boiska. Właściwie wszyscy nasi zawodnicy z pola pojawili się wtedy w okolicach szesnastki gliwiczan, lecz zagranie ze stojącej piłki padło pewnym łupem Szmatuły. Po kilku kolejnych sekundach arbiter zagwizdał po raz ostatni.

Z wielkim żalem patrzyliśmy po spotkaniu na twarze namysłowskich piłkarzy. Chłopcy napracowali się tego popołudnia co nie miara, efektu punktowego to jednak nie przyniosło. Drużyna rezerw Piasta okazała się minimalnie skuteczniejsza. O wszystkim zdecydowała jedna bramka, choć sytuacji obie strony miały całkiem sporo. Okres gry między 50', a 57' był zaś ich apogeum. Każda z drużyn mogła wówczas zdobyć po trzy bramki i końcowy wynik mógł być zgoła inny. Mimo porażki, czerwono-czarnym należy się pochwała. Co prawda ambitna gra jest znakiem firmowym NKS-u od kilku lat, jednak wczoraj P.Pabiniak i spółka przechodzili w tej materii samych siebie. Zaangażowani byli nie na 100, a nawet na 110%. Na przysłowiowym tyłku jeździli wszyscy. Zaczynając od obrońców, a kończąc na napastnikach. Dzięki temu udało nam się zniwelować przewagę w umiejętnościach technicznych Piasta. Tym bardziej wielka szkoda, że chłopcy nie otrzymali nagrody w postaci choćby jednego punktu. Panowie piłkarze, głowa jednak do góry. Jeżeli w kolejnych spotkaniach zagracie z równie wielką determinacją, to na premierowe zwycięstwo nie powinniście długo czekać. [MW]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy